wtorek, 2 października 2012

Moje małe zapasy

Zawsze chciałam mieć spiżarnię pełną smakołyków zrobionych przez siebie. Tak jak robiła kiedyś moja mama. Słoiczki z dżemami, sokami, kompotami, ogórkami, papryką i innymi przetworami w różnych smakach i rodzajach, poukładane na półkach, które delikatnie zakurzone czekałyby, aż zacne podniebienia domowników zechcą je smakować.

Niestety było to dość nikłe marzenie, bo mieszkaliśmy od zawsze z mężem w wynajmowanych mieszkaniach, które zazwyczaj miały małe piwniczki. Chciałam też uniknąć sytuacji, w której podczas ewentualnej przeprowadzki musiałabym martwić się o masę przetworów.
Teraz, kiedy wynajmujemy dom z dużą piwnicą postanowiłam spełnić moje marzenie. Co prawda nie byłam przygotowana na robienie zapasów na zimę i mam mało produktów, ale zawsze "coś" :)

Zapasy zaczęłam od papryki. Już kiedyś robiłam paprykę w słoiki. Było to kilka lat temu, kiedy jeszcze uczyłam się w liceum i już "pomieszkiwałam" z moim Tomaszem. Papryka wyszła bardzo smaczna i po kilku latach ponowiłam mój wyrób. Tegoroczna marynowana papryka to trzecia seria w moim życiu :)

Nie lubię wydawać pieniędzy na rzeczy, które można zdobyć w inny sposób, niż kupowanie ze sklepu. Słoiki to jedne z tych fantów, dlatego czasami zostawiałam sobie niektóre z nich. Oczywiście biorąc pod uwagę moje aktualne plany na weki, to słoików jest za mało. Na dzień dzisiejszy jednak wystarczyło to co miałam. Recykling pełną gębą ;)

Pewnego dnia mąż przyniósł dość sporą ilość winogron. Wzięcia jako świeże owoce nie miały, więc postanowiłam zrobić z nich sok. Z małej miseczki wyszło dość niewiele, bo 1,5 buteleczki 0,33l.
Podobna myśl przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłam, że śliwki w koszyku zaczynają pleśnieć. Jednak w ich przypadku postawiłam na dżem. Też wyszło niewiele. Zaledwie 2 i pół małego słoiczka po musztardzie.

Sok i dżem w 100% ekologiczne! Owoce z przydomowych ogródków (dokładnie nie wiem od kogo ;), wyłącznie z dodatkiem cukru. Bez żelfixów i innych wymysłów. Dżem wyszedł bardzo gęsty i każdy słoiczek przyjął się bez problemowo.

Mimo, że skarbów mam na razie mało, to bardzo jestem z nich dumna. Zwłaszcza ze słodkich przetworów, bo robiłam je pierwszy raz :) Mąż mówi, że smaczne, więc wierzę mu na słowo. Papryką poczęstowałam już moją siostrę i szwagra, od nich również dostałam kilka słów uznania, więc chyba nie jest najgorzej.

Poniżej krótka fotorelacja z moich kucharskich poczynań. Oczywiście towarzyszyła mi moja wierna pomocnica :) Gdy ja robiłam zdjęcia, ona dzielnie obrywała winogrono z gałązek. Takie chwile są bezcenne!

W tle widać skromną paprykę 






Agatka w odzieży "roboczej", acz bardzo wygodnej ;)




P.s. Co do urządzania domu, to prace posuwają się naprawdę powoli, ale już niedługo pochwalę Wam się czymś zrobionym. Nawet jeśli to będzie miało być coś, co zrobiliśmy na "tymczasowo". Niestety tego jest najwięcej. Chociaż zastanawiam się czy w jakimkolwiek mieszkaniu zrobiłam coś na stałe ;) Moja wena twórcza zawsze powoduje małe lub większe przemeblowania lub inne zmiany ;)

Serdecznie pozdrawiam! 
Dziękuję za odwiedziny, zwłaszcza moim stałym obserwatorkom :) 
(zastanawiałam się już, czy będę miała komu to wszystko pisać :)

8 komentarzy:

  1. Własnoręcznie przyrządzone soki i dżemy i inne weki cieszą niemiłosiernie. Gdybyś mieszkała blisko mnie - zachodniopomorskie, chętnie podzieliłabym się z Tobą winogronem i gruszkami, bo obrodziły w tym roku bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy możesz w ustawieniach wyłączyć weryfikację obrazkową? Może nie wiesz, że jest włączona? To przyspieszy dodawanie komentarza. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyłączona :) Dziękuję za podpowiedź i za propozycję :) Tak owoce w tym roku rzeczywiście obrodziły. Niejednokrotnie miałam ochotę "wpaść" do niejednego sadu, gdzie gałęzie drzew uginały się pod ciężarem owoców. Teraz planuję "szaber" na orzechy laskowe ;) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Uwielbiam orzechy i laskowe i włoskie. Tylko nie mam gdzie poszabrować niestety!!!

      Usuń
    3. Mój mąż na wieść, że takież plany mam, postukał się w czoło i skwitował: Kochanie to nie czasy kiedy byliśmy mali, mieszkaliśmy na wsi i orzechów było na pęczki. W mieście nie ma "wolno rosnących" orzechów. Ale, że ja upartą osobą jestem to mam zamiar znaleźć takie niczyje drzewo i się poczęstować. Mam nadzieję, że mi się uda :) Albo ktoś mnie pogna wymachując miotłą nad głową ;)

      Usuń
  3. Nie zastanawiaj się czy ktoś to czyta,tylko pisz...prędzej czy później ktoś to przeczyta, a piszesz naprawdę fajnie i zapewniam Cię że czyta Cię wiecej osób niż się spodziewasz :) Czekam na więcej i częściej a szczególnie o wnętrzach mieszkania :) Pozdrowienia dla córeczki :) Aga z Mazur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) aż się chyba zarumieniłam ;)
      p.s. Mazury to moja rodzinna ziemia :)

      Usuń
  4. Pisz ,pisz, będę stałą czytelniczką:) U mnie rośnie przy samym płocie od strony pola 40 letni orzech włoski:)). Tym samym połowa orzechów spada tam:))Więc, gdybyś zbierała, nawet nie mogłabym Cię miotłą pogonić:)))))Urodzaj w tym roku raczej średni.
    Serdecznie pozdrawiam i czekam na następny post:)

    OdpowiedzUsuń