środa, 10 października 2012

Muchomor



Kilka dni temu będąc na spacerze w parku przy uzdrowisku, znaleźliśmy piękne okazy muchomora ;) Bardzo dawno ich nie widziałam, bo po pierwsze nie lubię chodzić na grzyby, po drugie nie miałam przez kilka lat okazji być w lesie. Jednak jak się okazało nie trzeba iść do lasu, by gagatka spotkać ;) Ten muchomor mi się z czymś skojarzył... Konkretnie z moimi wnętrzarskimi zawirowaniami w domu. Planów mam mnóstwo, wizje w miarę w jednym obranym stylu, ale tak jakoś nie do końca mi wychodzi. Zawsze coś mnie kuje w oczy, czegoś mi brakuje, coś uwiera. I tak sobie pomyślałam, że to tak jak z tym muchomorem, niby grzyb, nawet ładny, ale niejadalny...

Najbardziej zależy mi, by dom był dla nas przytulny. Byśmy zawsze czuli się w nim komfortowo , czysto i ciepło. Są przecież mieszkania, w których pomimo ze jest czysto to chłód i atmosfera sprawia, że czujemy się dziwnie brudni i sparaliżowani. Nawet nie do końca umiem to opisać.
Swój dom z dzieciństwa pamiętam zawsze jako czysty, ciepły, pachnący i bardzo klimatyczny. Taki, w którym i za dnia i za nocy czuło się komfort przebywania w nim i korzystania z niego. I nawet nie była to do końca zasługa mebli czy stylu, bo o to było ciężko. Meble używało się kilkanaście lat, każde z innej bajki - tu sosna, tam dąb, gdzie indziej płyta na rogach spuchnięta od wilgoci czy poobijana. (Piszę każdy rodzinny dom, bo było ich trzy za czasów mojego dzieciństwa - wszystko za sprawą rodziców, którzy często zmieniali miejsce zamieszkania szukając swojego miejsca na Ziemi.)

Chciałabym, żeby Agatce też tak kojarzył się nasz dom, nawet jeśli to tylko kolejny wynajmowany przystanek. Sama również bardzo lubię mieszkać w przyjemnych wnętrzach, wręcz nie wyobrażam sobie inaczej. Dlatego zawsze dużo pracuję nad mieszkaniem i staram się włożyć w nie serce, co o dziwo niektórych moich znajomych bardzo dziwi, bo nie widzą w tym sensu. Moim zdaniem tam Twój dom, gdzie twoje serce. A jeśli chcesz się zawsze czuć jak w domu, a nie lokalu, to musisz obdarzyć go uczuciem i takim go stworzyć. Nikt tego za Ciebie nie zrobi. W naszym przypadku trochę to trwa i wcale nie jest mi z tym źle. Kocham urządzać i sprawia mi to dużą frajdę. Wiec jeśli mogę to robić tak, by czuć się szczęśliwa, to czemu nie miałoby to trwać wieczność? Do perfekcji dochodzi się powoli. Metodą prób i błędów. I nawet zaczynam widzieć pozytywne aspekty mieszkania w wynajętym mieszkaniu, bo z każdym nowym mam nowe pole do popisu i świeży "materiał" ;) Chociaż i tak tęsknota do własnego M staje się coraz większa...

I tak muchomor stał się metaforą naszego domu - niby nasz dom, ale nie nasz, bo wynajmowany.




 Pozdrawiam! 


P.s. a może by tak położyć tapetę w miejscu łączenia kuchni z jadalnią?

3 komentarze:

  1. No cudny ten muchomorek!!! Ja w celach fotograficznych chętnie bym takiego upolowała... muszę skoczyć do jakiegoś lasu koniecznie, bo to naprawdę fotogeniczny obiekt (oto pozytyw muchomora!). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejsce łączenia kuchni z salonem jest OK. A poza tym to podziwiam Cię ,że chce Ci się tak urządzać wynajmowane mieszkania. Wiem,że to Twoja pasja ale mi minęła po latach pomieszkiwania nie na swoim. Już prawie nic mi się nie chce. Mam nadzieję,że w przyszłym roku spełni się moje marzenie posiadania własnego M,choćbym miała sie zadłużyc po uszy. życie jest tylko jedno,trzeba cieszyć się każdym dniem w swoim M - ooo rym ;) Pozdrawiam . Aga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmmm, cały czas żal jest jeśli musimy zmieniać lokum, ale lubię mieszkać tak jak bym chciała, więc nie mogę się oprzeć;) Zmiany dokonujemy oszczędnie, bez zbędnych remontów. W sumie to tylko kwestia mebli, dodatków.
      Tak jak Ty marzę o własnym M i cierpliwie czekam, bo już mam dość mieszkania u kogoś. Niestety przypuszczam, że jeszcze będziemy musieli poczekać :(

      Pozdrawiam! Dziękuję za odwiedziny!

      Usuń