Dynia najpierw gościła na komodzie w jadalni. Dopiero potem została skonsumowana i przetworzona na straszydło.
Dynię od początku przygotowywałam tak, by z jej skorupy zrobić straszliwą gębusię na Halloween, a tak właściwie to tak na próbę przed Halloween, bo nigdy jeszcze nie wycinałam nic z dyni. Wyszła też całkiem, całkiem. Niestety już dziś zwiędła i wygląda bardziej potwornie ;) Zresztą chyba o to chodzi ;)
Agatka była strasznie zaciekawiona i nie mogła się doczekać, aż zaczniemy dłubać w skorupie. Wydłubana dynia bardzo jej się spodobała i zwracała na nią uwagę bardzo często. W niedzielę wieczorem nawet sama zaproponowała, żeby włożyć w nią świeczkę :)
Na dzień przed Halloween zrobimy nową i postawimy na ganku :)
Już za kilka dni pochwalę się Wam moimi zdobyczami z targu staroci. Co niedziela na obrzeżach Jeleniej Góry otwarty jest targ. Jedna część jest przeznaczona na stragany z "nowościami", druga zaś na stoiska z rupieciami. Jak wiadomo takie starości to często niedocenione skarby i ja systematycznie sobie coś tam wynajduję za dosłownie kilka złotych. Ale o tym już niebawem.
Pozdrawiam i dziękuję za każdą poświęconą minutkę na moje wypociny!!!! :)
no proszę jaka straszna dynia!!! a zupę to już drugi rok z rzędu sobie obiecuję i nic :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Polecam pyszna jest i bardzo szybko się robi :)
Usuńświetna dyńka! zaraz też zabieram się do wycinania. a zupkę zajadamy już drugi tydzień.
OdpowiedzUsuń