poniedziałek, 28 stycznia 2013

Żłobek i przedszkole

398071_2632797654316_901389156_n

Nie moje marzenie to.

Nie moje plany.

Nie mój zamysł najmniejszy.

W innym świecie nas widziałam. W innej codzienności. W takiej bez pośpiechu, bez narzuconego grafiku, bez codziennych rozstań i podróży autem dwa razy po tej samej trasie. Przynajmniej nie przez pierwsze dwa lata.

Moim marzeniem i planami było samodzielne wychowywanie Agatki w domu. Chciałam wszystkiego uczyć ją sama. Móc cieszyć się każdym jej nowym osiągnięciem na bieżąco. Móc codziennie witać ją wyspaną w łóżku, wychodzić po śniadaniu na spacery, witać Tatę w drzwiach, gdy wróci z pracy... Chciałam codziennością domowego ogniska uczyć ją świata i życia. Każdą godziną spędzoną razem. Rozmową i życiem toczącym się w domu od świtu po zmierzch.

Życie jednak nie ułożyło się po mojemu. Los kolejny raz podciął nam nogi. Musiałam oddać Agacinkę do żłobka. Miała zaledwie dziewięć miesięcy. Dla mnie zaledwie. Bo przecież miałyśmy być razem w domu długo, dłużej...

Żłobek stał się Agatki drugim domem. Wszak dziewięć godzin to prawie pół dnia. Wychowywanie swojego dziecka chcąc nie chcąc oddałam w cudze ręce. Ze smutkiem i żalem w sercu dane było mi odwieszać worek na wieszaczku żłobkowym. Codziennie mleko pakować, pieluchy zliczać, body, śpiochy, kaftaniki składać w obce szafki.

Zastał nas świat zupełnie inny niż do tej pory. Świat z zegarkiem w ręku.

Były łzy, był smutek, była tęsknota niezmierna, były rozterki i oczekiwanie pod drzwiami placówki na to, aż płacz umilknie, by móc z nieco lżejszym żalem ruszyć do pracy. Były długie godziny z mnóstwem pytań retorycznych w głowie. Czy mleko dość ciepłe podali? Czy pielucha na czas zmieniona? Czy płacze jeszcze, czy przestała? Czy zajmują się dobrze, czy może w kącie sama sobie zostawiona siedzi? Czy nie za ciepło w tym sweterku i czy nie zapomną spodni z wierzchu zdjąć? Czy tęskni mocno, czy słabiej nieco?

I chodź wiedziałam, że nie my pierwsze i nie ostatnie, to żal na sercu było i niepogodzenie z losem. I mimo, że to krzywda żadna, bo przecież tyle zalet można wymienić, to i tak smutek łzy z oczu wyciskał.

I różnie bywało. Raz lepiej, raz gorzej. Raz w deszczu przez miasto mknęłyśmy, raz w słońcu męczącym. Czasem we mgle, a czasem o poranku złocistym. I różne nas uczucia spotykały, bo płacz przez rozstania, gdy ciężko było drzwi za sobą zamknąć, ale też płacz z rozpaczy, gdy jeszcze zabawa nieskończona, a czas wracać do domu.

I ciężko powiedzieć czy więcej plusów, czy minusów. Czy potrafiłabym sama tyle nauczyć i doświadczyć? Czy miałabym czas wszystko pokazać? Czy nie zabrakłoby mi inwencji twórczej na nowsze, ciekawsze zabawy? Agatka chorowałaby rzadziej będąc w domu? Jadłaby więcej? Czułaby się lepiej? Bawiła bezpieczniej?

Nie wiem, co mogło być korzystniejsze. Przebywanie wśród dzieci wydaje się być lepsze, ale czy zastępuje czas, który mogła spędzać ze mną?

Większość z nas staje przed podobnym wyborem, kiedy do pracy czas wrócić i dzieci oddać pod opiekę innym ludziom. Szczęściem ogromnym obdarzeni są Ci, którym dana pomoc dziadków.

Ja wkładałam i nadal wkładam całe serce w jak najlepsze życie mojej córki, dlatego wtedy wyborem najlepszym z możliwych było pójście do pracy. Wiem, że gdybym tylko mogła, to zostałabym w domu z Agatką. Może dwa lata, tak jak zakładałam, a może więcej, tak jak to było moim marzeniem...

Niedługo czeka nas przeprowadzka do przedszkola. Wiem, że czeka mnie znowu to samo co kiedyś. Wiem, że może być gorzej, chociażby dlatego, że teraz Agacinka umie mówić i wyrażać swoje uczucia. Przygotowuję się do sytuacji, kiedy będzie trzymała mnie mocno za kurtkę i prosiła: "Mama, nie zostawiaj mnie", "Nie chce tu zostać"... ale wiem też, że nawet jeśli przygotuję się wewnętrznie do tych chwil, założę pancerz, zabiorę ze sobą setki chusteczek, to nie wybronię się od uczuć. Pancerz pęknie, chusteczki zamokną, serce zakołacze, ręce zadrżą  zawyję rozpaczą jak wilk do księżyca.

To nie siebie jednak mi żal. Najbardziej boję się o Agatkę. Czy poradzi sobie z nowymi realiami. Czy zaakceptuje nowe towarzystwo, zmianę grafiku, obyczajów... Czy szybko się zaaklimatyzuje, czy będzie długo odwracała się ze szklanymi oczami patrząc jak wychodzę?

Serce kraja się na samą myśl, a to dopiero przed nami. Żal mi, że zamiast dopiero teraz doświadczyć tego uczucia, my będziemy przerabiali to kolejny raz. I może bogatsi o doświadczenia będziemy mądrzejsi, silniejsi i wytrwalsi? Może...

Wiem jedno. Żłobek to nie musi być zło konieczne. Wyliczyć można mnóstwo zalet, jakie daje dziecku. W dzisiejszych czasach, kiedy Matki muszą zarabiać na chleb, koniecznością jest oddać swoje pierworodne w opiekę obcym (lub nie) ludziom. Jednak gdybym miała wybór, zostałabym z Agatką jak najdłużej, nie zwracając uwagi na korzyści żłobka. Każdego dnia o tym myślę i potwierdzam się w tym przekonaniu. Każdego dnia takiego jak dzisiejszy, kiedy Agatka przytula się mocno i oderwać na chwile nie chce mówiąc, że stęskniła się, upewniam się, że moja obecność przy niej byłaby najlepsza.

488012_3688260720233_405765497_n 599395_3688269640456_1996249205_n z

9 komentarzy:

  1. Normalnie... popłakałam się...ze wzruszenia oczywiście. Moja Róża ma 1,5 roku i cieszę się każdym dniem z nią spędzonym. I dziękuję niebiosom, że dane mi jest z nią być w domu. Że może się nie przelewa, ale starcza nam na życie z pensji męża. Pozdrawiam Was cieplutko obie! Cudowne jesteście!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jest parę plusów z chodzenia do przedszkola... np. czasami dziecko zaskoczy takim tekstem, że można paść ze śmiechu... ;)
    Kiedyś nie umiałam nikoli zostawić nawet na dwie godziny... ale teraz z czasem wiem, że też musimy czasami od siebie odpocząć. I tak nie wiem co będzie jak przyjdzie mi za miesiąc wyjechać na 3 dni! Już się boje tego...

    Pozdrawiamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie tak jak u Ciebie, ale staram się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ...nam by zabrakło, gdyby nie moja praca, więc każdy grosz się liczy, szkoda tylko, że tak ciężko zarobiony - i nie chodzi wcale o pracę fizyczną, bo pracuję w biurze przed komputerem;) ale chodzi o te niespełnione marzenia bycia z Agatką. Za to nadrabiamy w domu, gdy jesteśmy razem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak, masz rację :) Z przedszkola dzieci przynoszą do domu pełno złotych myśli… he he :) Moja Agacina jest teraz na etapie nowych zdań, często z kosmosu ;) Faktycznie nie raz padamy ze śmiechu :) zwłaszcza, że dla nas to nowość. A to, że trzeba odpocząć… ze względu na to, że i tak mało go ze sobą spędzamy, to ganię się za takie myśli i zawsze “chwile odpoczynku” mam gdy Agacina zasypia ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. we wrześniu Po będzie musiała zmierzyć się z przedszkolem... i wiesz, że mi na samą myśl już ciarki przechodzą? ciężkie to będą dla nas chwile...
    Was podziwiam, że dajecie radę sobie tak świetnie... ja bym chyba nie potrafiła oddać komuś obcemu mojego dziecka...

    OdpowiedzUsuń
  7. niestety nie było innego wyboru... Trzymam za Was kciuki i życzę cierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
  8. ależ dobrze to znam...

    OdpowiedzUsuń