wtorek, 28 maja 2013

Wsystkiego najlepsego Mamo! Kocham Cię. Jestem scęśliwa!

Moja najważniejsza życiowa rola. Tak. Rola matki jest dla mnie priorytetem. Nie zaznałam i nie zaznam większej. I chociaż czasem wiem, że gdzieś się gubię, zbaczam z torów, to na szczęście szybko to zauważam i poprawiam się. Wiem, że nie jestem idealną matką, chociaż staram się jak mogę. Dbam i pielęgnuję te nasze relacje, bo teraz jak i w przyszłości wyobrażam sobie nas razem, wtulone pod kocem z kakao w ręku, spacerujące po plaży w mocnym uścisku. Wyobrażam sobie tę masę telefonów, próśb o radę, zwierzeń okraszanych szerokim uśmiechem lub łzami. Wyobrażam sobie, że zawsze ja dla niej jak podpora, jak dożywotnia gwarancja pocieszenia, miłości, ukojenia, szczęścia, dobrej rady. Odbiorca zawsze i wszędzie, każdego tematu. Takie chcę zbudować relacje między nami. I wiem, że łatwo nie będzie, bo Agata do łatwych osób nie należy. Nie lubi się przytulać. Trzeba podstępem brać, szantażować, udawać wielce zasmuconą, pogniewać się lub przekupić. I to nie zawsze pozwoli na pocałunek lub uścisk, albo na tyle, że nie zdążę rąk zapleść, a już jej czas dobroci się skończył. Trzeba wszystko od niej wyciągać, bo sama opowiadać nie zacznie. I uczę ją, staram się przekonać, wpajam, żeby zwierzała się, rozmawiała i jakbym już widziała pierwsze pęknięcia zasianego ziarna... ale czas pokaże, czy się udało.


Chcę być dla swoich dzieci matką jak z najlepszych filmów i seriali. By nigdy się mnie nie wstydzili, by mogli dumnie ze mną kroczyć, pochwalić się, bez zażenowania, gniewu czy wstydu mogli o mnie wspomnieć. I tylko czy mi się uda? Czy to tylko ode mnie zależy jak się potoczą nasze losy wzajemnych relacji? Być może nie, ale wierzę w dobrą karmę i przesąd, że czym skorupka za młodu...


Agatka to dla mnie oczko w głowie. Bez mrugnięcia okiem przyznaję, że zakochana jestem w niej do szaleństwa. Oczarowana, zapatrzona. Cieszy mnie każdy jej uśmiech, gest, nowe umiejętności. Smuci najmniejszy jej smutek. Gdy krzyknę, żałuję szybciej niż w głowie zniknie echo wypowiedzianych słów. Gdy śpi, tęsknię po godzinie i najchętniej wtuliłabym się w nią i spała tak całą noc. Kiedy oglądam film, w którym dzieje się jakaś krzywda dziecku, w oczach staje Ona i myśl, gdybyśmy to byli my... a wtedy łza łzę wytrąca. Wściekam się, gdy ktoś ją krytykuje, ocenia nieprzychylnie, zwraca mi uwagę na temat jej zachowania. Oczy bym wydarła i piana mi się z gęby leje. Ona jest dla mnie najważniejsza. Oczywiście ślepa nie jestem, pewne granice rozsądku też mam, ale jednak to co do niej czuję... sama się tego nie spodziewałam.


Nasz pierwszy występ w przedszkolu na Dzień Matki i Ojca. Zapomnieliśmy karty do aparatu. Została nam tylko kamera. Spodziewałam się łez. Wiedziałam, że wzruszeń będzie co niemiara. Jednak nie spodziewałam się jej wzruszeń. Spodziewałam się, że będzie stremowana, w końcu to jej pierwszy raz. Przypuszczałam, że gdy nas zobaczy, to nie będzie chciała stać na scenie i będzie chciała do nas.


Weszli na scenę zza kotary. W rządku, tworząc pociąg. Ona siódma. Wszystkie dzieci mordki uśmiechnięte, machają do rodziców.  Agatka szuka, wodzi wzrokiem, znalazła. Minę zrobiła, rumieńców dostała, patrzy po wszystkich. Już wiem, że łatwo nie będzie. Pierwsza piosenka - dzieci śpiewają, pokazują. Agatka stoi, językiem w buzi miętoli, patrzy na nas, jakby chciała się uśmiechnąć, ale kąciki ust wracają na prostą. Jak zaczarowana. Wygląda, nieskromnie, ale prawdziwie powiem - najpiękniej. Typowa laleczka, bo za nie były przebrane dziewczynki. Kilka minut przedstawienia, Ona dalej taka zestresowana, nic nie mówi, nie śpiewa, sukienką tarmosi, w nosie dłubie. Tata się zestresował, kiwa głową żeby nie dłubała. Czas na taniec w parach, Agatki partner jeszcze bez melodii ciąga ją na siłę, szarpie za ręce, ta się wyrywa, ten mocniej, rodzice zwracają mu uwagę, ten dalej swoje. Agatka się wkurzyła, czerwona na twarzy, w końcu wyrwała jedną rękę i nią wyszarpała stanowczo drugą. Tupnęła nogą, ręce pod pachy schowała. Muzyka start, Agatka niedostępna. Pani łapie ich za ręce, przez chwilę tańczy w kółku z nimi. Zostawia ich samych. Agatka przez chwilę tańczy ładnie, podskakuje. Lubię ten moment, bo wygląda wtedy jak mały piękny łabądek. Z gracją i lekkością taką się unosi. Spojrzała dumnie na nas. Uśmiechnęła się lekko, znowu rumieńcem się oblała. Kilka kółek i nagle znowu ją jakiś paraliż złapał. Dzieci na koniec piosenki kładą się na podłogę, Ona jedna stoi. Nie słucha Pani, stoi z buzią otwartą. Kolejne wierszyki, Agatka swojej kwestii nie powiedziała, Pani całość wyrecytowała. Kolejna piosenka, Agatka patrzy na mnie, ja jej kiwam żeby śpiewała, nagle patrzę jak sztywnieje, czerwona się robi, dzióbek zrobiła i mordka się krzywi do płaczu. I mi łzy spłynęły. Pani ją ze sceny do mnie zabrała. Przytuliłam ją i chwalić zaczęłam, że występ piękny i że Ona taka śliczna, że wszystko takie cudowne, żeby nie płakała, bo dumna jestem. Po kilku minutach, kiedy i Ona i ja przestałyśmy płakać, Pani zabrała Agatkę na jeszcze dwie piosenki. Popłakała się raz jeszcze, ale za chwilę przestała. Nie śpiewała. Stała i wkręcała paluszek w falbanki sukienki. Jednak jakby już lżej, inaczej. Koniec. Wróciła do nas ze sceny taka już śmiała i odważna dziewczynka. Jestem pewna, że gdyby przedstawienie trwało jeszcze kilka minut, to Ona by się już przyłączyła.


Zła byłam na siebie, że z początku zawiedziona byłam, że oczekiwałam od niej perfekcyjnego wykonu, wielkiego występu. Przecież to małe dziecko. Pierwszy jej występ. W dodatku najmłodsza w grupie, bo dzieci we wrześniu do czterolatków będą należeć, a Ona prawidłowo do trzylatków wtedy powinna iść.


Wróciliśmy do domu. Agatka z emocji zasnęła w aucie. Wstała i gdy jej pokazałam nagranie z przedstawienia, zaczęła recytować wszystkie wierszyki. Każdą kwestię. Rolę misia, pajacyka i lal. Wszystkie piosenki i każdą gestykulację. Ponad dziesięć minut pięknego występu. Kiedy śpiewała piosenkę dla mamy patrzyła mi prosto w oczy. Pomyślałam, że dla mnie mogłaby tam w przedszkolu stać słupem godzinami, bo ten występ w domu ma dla mnie większą wartość. Czułam w sobie coś pięknego. Łzy same ciurkiem leciały. Gdy skończyła podbiegła przytuliła się i powiedziała:


"Wsystkiego najlepsego Mamo! Kocham Cię. Jestem scęśliwa!"





Kiedy byłam jak kropelka, czułam serca Twego bicie
I widziałam jak jest wielka, miłość, która daje życie..


Kocham Cię! Kocham! Mamo wiem, że Ty czujesz to samo.

Kiedy byłam jak kwiatuszek, mama głośno powiedziała
Słów rozwinął się kłębuszek, które bardzo pokochała

Kocham Cię! Kocham! Mamo wiem, że Ty czujesz to samo.

Kiedy będę taka duża, jak przytulę mamo Ciebie
I zawołam 'żadna burza, nie oddali nas od siebie!'

Kocham Cię! Kocham! Mamo wiem, że Ty czujesz to samo.
Kocham Cię! Kocham! Mamo wiem, że Ty czujesz to samo.

*Piosenka Arki Noego, to właśnie tę piosenkę śpiewała Agatka dla mnie :)


Przechwytywanie2jDesktopDesktop1 10Przechwytywanie8SAM_0365SAM_0366SAM_0370SAM_0368

5 komentarzy:

  1. Bycie mamą to niestety nie łatwa sprawa jednak robimy wszystko aby było jak najlepiej :) też mi się marzy taka super przyjacielska relacja z Madzią bo ja tak z mamą moją nie mam :( u nas póki co niema problemu z okazywaniem miłości-tulenie całowanie i wyznawanie miłości ale wiem,ze keidyś stwierdzi ze jest już za duża na coś takiego więc korzystam :D Pieknie Agatka wyglądała a bankowo moja by tak samo postąpiła (jak jeszcze chodził i na święta było wspólne spotkanie to tylko się do mnie przytuliła bo inaczej płakała)
    no i muszę się ciebie mamuśko zapytać ile ty masz lat?bo tu taka młodziutka a na zdjęciach z komunii to kurcze nie sądziłam ze to ty bo na innych mi inaczej wyglądałaś ;)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo u mnie jak nie zmiana fryzury, to raz w okularach, raz w soczewkach - ciężko nadążyć ;) A lat, hmmm młoda dupa jeszcze ze mnie ;) za kilka dni dwadzieścia pięć skończę ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. A widzisz jakoś mi się prędzej na starszą wydawałaś!ale dziś i po ostatnich fotkach widać,że młoda jesteś!no młodsza ode mnie :D
    Ps a ja jakoś nie potrafię zmieniać włosów tylko za czasów gimnazjum rozjaśniałam :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekny post, az sie wzruszylam. O kakao pod kocem tez marze. Fajnie ze mamy coreczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. :) chciałabym mieć jeszcze jedną :)

    OdpowiedzUsuń