poniedziałek, 28 stycznia 2013

Kolejny raz

Kolejny raz na smutno, ale muszę podzielić się z Wami czymś co dziś przeczytałam. Jest to list, który mimo, że nie pisany moją ręką i odbiorcą też nie jestem, to jest on mi bardzo bliski i w pewnym sensie mnie dotyczy. List, który wyciska łzy. List pisany życiem. List szczery i przepełniony uczuciami... List jest osobisty i zaczarowany, dlatego przekazuję go Wam w oryginale...
Jestem młoda, mam 16 lat, Ty masz 22, ale wiesz...

Ja dostałam większego kopa w dupę od życia. Mnie nie głaskało po głowie. Nie mieszkam z rodzicami i nie dostaję od nich miłości. Szukałam jej w Tobie... też nie znalazłam. Walczę o każdy dzień, o każdy uśmiech. Bo mi nie wychodzi to tak łatwo jak Tobie. Mając te 10 lat patrzyłam jak mój ojciec katuje moją matkę. Modliłam się o każdy następny dzień życia dla niej. Ty nigdy mnie nie zrozumiesz. Nawet nie przeczytasz tego listu, który nieświadomie zaczęłam do Ciebie pisać. Trudno. 

Ostatnio ją zobaczyłam. Moją Mamę. Trzeźwą, Taką jaką zawsze chciałam żeby była. Miała łzy w oczach. Tak ciężko było powstrzymać moje. Ja odjeżdżałam, obiecałam jej, że wrócę. Nie potrafiły wyjść mi z ust słowa, które miałam w myślach. Żeby na mnie czekała, taka jak mnie żegna. Ściskała moją rękę tak, jakby już miała nigdy nie puścić. Puściła. Musiała. Zamknęła za mną drzwi i pewnie, znając ją, rozkleiła się na dobre. Wsiadłam do auta i też nie mogłam trzymać w gardle łez. Ojciec jechał z nami, obok mnie. Człowiek przez którego bałam się przychodzić ze szkoły do domu. Bałam się, że zrobi coś mojej Siostrze. Ona była całym moim światem, broniła mnie sobą w każdym momencie. Oddałabym za nią życie. Nie raz ja musiałam bronić ją przed ojcem. Niewiele mogłam zdziałać. Zazwyczaj reagowałam panicznym krzykiem i płaczem, prośbami pomiędzy jednym krzykiem, a drugim. Wszystko, tylko nie Ona. Do mnie rzucił się raz. Nigdy mnie nie uderzył, ale wtedy widziałam tą furię w jego oczach. Tą, którą zazwyczaj miał, gdy bił moją Mamę. Miałyśmy siebie. Ja miałam Siostrę, dzięki niej mogłam spać. Ona miała mnie, dzięki mnie mogła żyć. Moja Mama? Moja Mama... miała alkohol. To w nim wylewała swoje smutki. Zostawiłam ja tam. Nie może patrzeć jak dorastam, nie wie, że się w Tobie zakochałam, że jesteś moją pierwszą miłością. Alkohol czyści jej pamięć do tego stopnia, że czasem nie wie kim jest. Uzależnił ją od siebie. To alkohol zabrał jej mnie. To alkohol wpływał na jej męża, w którym się kiedyś zakochała tak, że pozwalała mu na wszystko. Mimo to go kocha, pewnie będzie kochać do śmierci, jej ostatniego dnia męczenia się w samotności. To jest wspaniała kobieta. Kochająca tak, jak nie możesz sobie tego nawet wyobrazić. Tak. Tego faceta i nas. Nas przede wszystkim. Mnie straciła najwcześniej.

Tata. Wybaczyłam mu. Wybaczałam mu każdego trzeźwego poranka, mimo, że wieczorem znów przez niego lały się łzy i nie raz krew mojej Mamy.

To dzięki niemu nauczyłam się wybaczać...

Ten list ma kontynuację, ale nie chcę przekazywać jej dalej. Postanowiłam (za pozwoleniem autorki) opublikować go na blogu, bo chciałabym Was o coś prosić...

W każdym domu pisze się inna historia. Każdy dom ma swoje karty i akta. Akta życia. W niektórych jest lepiej w niektórych gorzej. Do niektórych można by wejść z kamerą i nagrać reklamę płatków śniadaniowych, w innym dramat... Są domy, do których szczęście nie zagląda. Nie zagląda też sąsiad, który mimo, że słyszy, nie zareaguje. Uda, że nic nie wie i stanie się głuchy na wrzaski i krzyki. Sąsiad, który nie poda pomocnej dłoni. Sąsiad, który zauważy i skomentuje, że trawnik nie przycięty, ale gdy potrzeba jego głosu, gdy komuś dzieje się rzeczywista krzywda - milczy.

Tak łatwo jest ocenić innych, gdy nie wie się o nich nic. Tak łatwo jest podsumować, mimo, że nie zna się realnych liczb.

1 komentarz:

  1. znalazłam się kiedyś w sytuacji następującej - słyszę przeraźliwe skomlenie psa, krzyki jakieś, huk... wszystko to dochodziło z klatki schodowej... popatrzyłam przez judasza co tam się dzieje... okazało się, że sąsiad kopie psa, maleńkiego pieska kopie tak, że ten odbija się od ścian... nie czekałam długo, zadzwoniłam na policję.. przyjechali... nie wiem co się działo dalej, bo musiałam wyjść z domu... w każdym razie więcej tego pieska nie zobaczyłam...

    może nic by w tej historii nie było dziwnego gdyby nie fakt, że ja miałam wtedy naście lat... dorosłych sąsiadów wkoło dużo i NIKT nie odważył się interweniować... wszak to tylko pies... :(

    OdpowiedzUsuń