sobota, 9 marca 2013

Słońce wróć!

Hej Dziewczyny!
Ja tak tylko na chwilę wpadłam pokazać Wam moje ujęcia z tego tygodnia. Oczywiście dom w roli głównej. Jutro wpadnę tu napisać kilka dłuższych zdań, a teraz wracam do męża, bo wrócił dziś po trzy tygodniowej nieobecności (właśnie skojarzyło mi się to z uciekaniem kotów na marcowanie ;P he he , stuknięta jestem ;P).

Buziaki ! :*






piątek, 8 marca 2013

Na Dzień Kobiet Tobie - ja :*

Śpisz sobie teraz, więc szybko piszę co mi na sercu leży...

DSC_0679

...a jest tam bardzo dużo. Dużo MIŁOŚCI!!! Kocham Cię do szaleństwa. Każdy dzień z Tobą to dla mnie największe spełnienie marzeń. Takie zwykłe dni, gdy latam ze szmatką po domu i zbieram znowu te same zabawki, które przed chwilą wkładałam do koszyka, kiedy Ty buntujesz się przeciwko jedzeniu obiadu przy stole i płacząc prosisz, żeby iść "na góle". Te codzienne, kiedy szybko rano, jak szalone wybiegamy z domu do samochodu, a ty rozkazujesz: "Mamo nie jedź mocno" / "Mama jedź mocno, bo się spóźnimy". I te dni świąteczne, kiedy COŚ się dzieje bo Wigilia, albo Wielkanoc. I te świąteczne tylko dla nas jak na przykład w ten poniedziałek, kiedy pierwszy raz SAMA narysowałaś literkę T :)
- Mama pats Tata!  - Gdzie? - No tu, pats!  Patrzę na zagrezdaną kartkę i szukam czegoś w podobiźnie narysowanego człowieka i widzę jasno i wyraźnie literkę T!
Teraz codziennie piszesz "T jak Tata".


W poniedziałek doprowadziłaś mnie też do nagłego śmiechu, gdy zawołałaś "Mamoooo pięknoo!" :) Piękne to było :) Dziękuję!


I dziś z okazji Święta Kobiet, które obchodzimy same sobie słodząc, bo Taty dalej brak, życzę Ci


spełnienia kobiecych marzeń. Byś zawsze dostrzegała w sobie piękno, bo śliczna z Ciebie dziewczynka! Byś zawsze wiedziała, że nie tylko piękna buzia to klucz do sukcesu i szczęścia w życiu, lecz czyste szczere serce i miłość oraz szacunek wzajemny do drugiego człowieka.


Życzę Ci Skarbie,


żebyś przeżyła w życiu piękne miłości i znalazła tę najważniejszą, która pośród tych wcześniejszych ulotnych, będzie trwała i mocna jak stal i wzajemna przede wszystkim. Byś w życiu spotkała człowieka, który uszanuje Twoją kobiecość pod każdym względem i będzie ją w Tobie pielęgnował do końca Waszego wspólnego życia.


Życzę Ci,


byś pomimo swojej kruchości była silną kobietą, pełną pasji, błysku w oku, hardą, szaloną, radosną, uśmiechniętą, rezolutną i roztropną zarazem. Taką co z gracją obstuka ulicę obcasami w eleganckich szpilkach i taką, co w trampkach na skuterze do koleżanki pomknie.


Życzę Ci,


by spełniło się marzenie Taty, który ciągle pracuje nad waszymi relacjami i przyjacielem Twoim chce być, a nie tylko biernym rodzicem.


Życzę Ci,


byś kiedyś mogła mieć córkę taką jaką mam ja :)


A mądrości życiowej spróbuję Cię nauczyć sama :)


Z okazji dzisiejszego dnia wyjątkowego w świątecznej sukience Ty:


DSC_0683 DSC_0680 DSC_0684 DSC_0685 DSC_0688 DSC_0691 DSC_0692 DSC_0695 DSC_0699 DSC_0696-001

 

czwartek, 7 marca 2013

Stali bywalcy aptek

ObrazekNie wiem co robię źle. Nie mam pojęcia. Nie przegrzewam. Ubieram rozsądnie (przynajmniej tak mi się wydaje). Dbam, żeby Agacina jadła dużo warzyw i owoców. Wietrzę mieszkanie. Podaję tran. A jednak od roku co drugi miesiąc bywamy u lekarza i kończy się na lekach, dwa razy w roku na antybiotyku, raz w szpitalu.


...Do dwudziestego miesiąca życia Agatka była okazem zdrowia. Czasem tylko zakatarzyła. Nic więcej. Jak miała dziewięć miesięcy musiałam zapisać ją do żłobka i jak każda matka robiłam w gacie, że od razu zaczną się choroby. Nic bardziej mylnego. Do lutego zeszłego roku. Choroby sypią się jak z rękawa. Agacina nawet nie startuje z przeziębieniem, tylko od razu z grubej rury grypą, zapaleniem gardła, zatok, krtani albo anginą. W październiku obie miałyśmy zapalenie płuc, w listopadzie Agatka odwodniona trafiła do szpitala po ostrej grypie żołądkowej. W szpitalu miała podejrzenie salmonelli, bo tak silnej reakcji na grypę żołądkową dawno nie mieli. Zresztą ja sama byłam w szoku, że Ona odwodniona, bo nic na to nie wskazywało. Owszem dwa razy wymiotowała i częściej się wypróżniała, ale po 3 dniach było wszystko w porządku, zresztą wezwana do domu Pani Pediatra (niestety nie nasza, tylko aktualnie "dostępna" na wyjazdy domowe) też tak stwierdziła. W nocy Agata dostała silnych bóli brzucha i przez 12 godzin nie robiła siku. Rano poleciałyśmy do przychodni, tam Agacinka od razu na wejściu zwymiotowała i to był sygnał dla Pań z rejestracji, że trzeba zapisać ją w pierwszą lukę. Wyszłyśmy ze skierowaniem do szpitala.


Po grypie Agacinka znowu miała infekcje górnych dróg oddechowych i antybiotyk. Więc cały listopad i kilka dni grudnia na lekach. Święta spokojne, a pod koniec stycznia kolejne zapalenie zatok z podejrzeniem zapalenia oskrzeli. A ja ostre zapalenie oskrzeli, na które zachorowałam już długo wcześniej (!). W lutym znowu ja (tydzień po odstawieniu antybiotyku) dostałam grypy!


Marzec. Agatka dwa tygodnie temu dostała kataru. Zaczęło się od ciężkich nocy z zatkanym nosem, więc budziła się co chwilę z płaczem. Pomagały okłady mokrego ręcznika na grzbiet nosa. Katar jak to katar. Mimo, że nadwrażliwa po tym wszystkim stałam się okropnie, to wariatki z siebie nie chciałam robić i katar leczyłam standardowo - kroplami do nosa. W poprzedni czwartek nastąpił koniec kataru. Chwalę się przez telefon Tatusiowi, że obroniłyśmy się... W sobotę Agacina była marudna, niegrzeczna, płaczliwa, a w nocy miała duszący kaszel. Podałam syrop. Niedziela z lekkim kaszelkiem raz na długi czas. W nocy znowu zaatakował ją katar i duszący kaszel. W poniedziałek obudziła się z zaropiałymi oczami. Od rana wisiałam na telefonie żeby umówić nas na wizytę. Diagnoza: zapalenie tchawicy i spojówek. Po tych wszystkich całorocznych zapaleniach wzięłam to na lekko, zwłaszcza, że Pani Doktor próbuje bez antybiotyku. Okazało się, że to jedna z najgorszych chorób jaka nas do tej pory spotkała. Agatka ciągle kaszle. W nocy dosłownie dusi się, aż muszę ją podnosić, bo na leżąco sobie nie radzi. Katar wrócił już w poniedziałek (podobno te jego tymczasowe "zniknięcie" to tylko kamuflaż, bo po prostu spływał tyłem) na szczęście nie zatyka nosa, ale Agatka przez większość nocy chrapie. Wczoraj w nocy dodatkowo gorączkowała. Jest osłabiona i blada. Chodź gdyby ktoś "obcy" ją zobaczył, to pewnie nie powiedziałby, że coś jest z nią nie tak. Od trzech nocy prawie nie śpię czuwając. Siedzę do późna czytając blogi, oglądając filmy. Potem mimo, że zasypiam, to co chwilę wstaję spanikowana, gdy Agatka się dusi. Przed siódmą moje kochane Dziecko z uśmiechem na twarzy oświadcza: "Jus sie wyspałam Mamo. Wstawaj." :)


Omija nas bardzo dużo. Podczas wszystkich chorób miałyśmy zakaz wychodzenia na dwór. Teraz kategoryczny. Przez całą zimę byliśmy tylko raz na basenie. W codziennej diecie królują syropy i tabletki. Pierwsze przedwiosenne słoneczne, ciepłe dni podziwiamy w oknach i telewizji. Pozostało nam uchylać okna i słuchać śpiewu ptaków, które akurat śpiewu nam nie szczędzą :)


Jutro kontrolna wizyta. Przypuszczam, że bez antybiotyku się nie obędzie. I tylko Pani Doktor pociesza, że są bardziej chorowite dzieci, że Agacinka ma prawo, bo jest przedszkolakiem, że pogoda jest największym winowajcą i że to nie moja wina... ale powiem szczerze, że coraz trudniej mi w to uwierzyć...


ObrazekObrazekObrazek

środa, 6 marca 2013

Poszukiwany / Poszukiwana

Tydzień temu zaginął Miś. Najprawdopodobniej pod marketem. Nie znaleziono do dziś, chodź akcja poszukiwawcza była lepsza, od samego Pana Detektywa R. Kilka razy objazd po parkingu przed marketem w różnych porach dnia, nagabywanie sprzedawców w owym sklepie o Zaginionego z jego rysopisem w dłoni (czyt. zdjęcie w komórce), w końcu ogłoszenie na lokalnej stronie w dziale "Zgubiono". Nic. Zginął, przepadł, odszedł. Śladu brak. I można by powiedzieć tyle ambarasu o nic. Jednak jest zupełnie inaczej.


...Miś trafił do naszej rodziny ponad dwa lata temu, a od ponad roku jest stałym towarzyszem Agacinki. Niepozorny, zwykły, tani Miś, który zawładnął sercem Agaciny jak waleczny rycerz w niemal każdej bajce o Księżniczkach. Miś bezimienny, więc na imię mu Miś. Miś ma swoje miejsce przy stole, i pierwszeństwo w każdej zabawie. Miś jest dokarmiany obiadem Agatki. Miś dzielnie towarzyszy Agatce KAŻDEGO dnia w drodze do przedszkola i w samym przedszkolu. Miś czuwa nad jej snem każdej nocy i przy każdej drzemce. Najczęściej usadowiony jest pod pachą Agacinki lub ciągnięty za rękę. NIGDY Agatka na niego nie krzyczała i się złościła. Nawet jeśli lalki dostawały parę lepszych za to, że się nie słuchają, to Miś i tak był wzorem, ideałem. Rzadko kiedy dostawał pozwolenie na "wykąpanie się" w pralce, dlatego czasem wyglądał jak psu z gardła, ale to nie przeszkadzało Agacince. Kiedy już jednak wylądował za szklanym okrągłym okienkiem pralki, w pianie z płynu do prania, to nadal, co chwilę pilne oko właścicielki strzegło, coby Misia otchłań wody nie zabrała. Po kąpieli nie dane mu było spokojnie wyschnąć, bo noc już nastała, Agatka spać się kładła, a bez Misia ani rusz! Więc dopiero po zaśnięciu ukradkiem Misia wyławiałam spod Agacinej pachy i kładłam na grzejniku. Zdarza się BARDZO często, że Agacinka budzi się i szuka Misia, by przytulić go do siebie i zasnąć na nowo...


I chodź w domu pluszaków jest mnóstwo, misiów pięknych, stylowych dziesiątki, to żaden z nich. Tylko ON.
Z mężem zaczęliśmy nazywać go Synkiem, bo z biegiem czasu sami zapałaliśmy do niego sentymentem. Jak by nie było był On nieodłącznym elementem do naszej córki.


I gdy poszukiwania zawiodły, w sklepie owego egzemplarza brak i pomysłów na trwałe kłamstwo, co by Agatkę uspokoić (bo już cały dzień w przedszkolu bez Misia) usiałam zmierzyć się z powiedzeniem prawdy: "Agunia, Misio się zgubił". I wtem serce mi zadygotało, w krtani ścisnęło, oczy się zaszkliły... "Tak? W śniegu? To posukamy!"


Jeszcze tego samego dnia kupiłam takiego samego, tylko w piżamce niebieskiej. Nowy miś ukoił smutek Agatki. W chwili tej samej pod adres nasz wysłany został już egzemplarz identyczny jak Agatki i taki, który swoją historię życia już posiadał. Miś od kuzynki męża, a raczej od jej córci - Leny. Szczęściem naszym Oni takiego misia posiadali (i nawet kiedyś już nam chcieli dać, ale "po co nam dwa takie same" stwierdziliśmy). Postanowiliśmy udać, że to TEN Miś i zainicjować szczęśliwe zakończenie.


Kiedy różowy miś dotarł, Mama sprytnie Misia cyk za auto, w zaspę. Żeby Agacinka go znalazła okrążyłyśmy auto niby to w akcji ganiania kota. Agatka chyba nie do końca dowierzała w to co widzi, bo stała jak wryta i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Zaginionego, a potem tylko potok zdań: "Misio! To ja, Agatka! Zgubiłeś się, a ja Cię sukałam! Kawa Cię Misiu!"
Na pytanie który miś jest jej ulubiony odpowiadała wskazując: "ten i ten". A którego kochasz najbardziej? "Tego i tego" I tak przez kolejne dwa dni pod pachą, przy stole, w łóżku i w przedszkolu podróżowały dwa misie. Ostatecznie w sobotę wyjazd do Marcelka wygrał Miś różowy, czyli kreowany na starego. Od tamtej pory stary-nowy Miś znowu jest numero uno :) Ku mojej uciesze i uldze, bo o ile Miś właściwy został przez nas zaakceptowany od początku, to dwóch bym już nie wytrzymała.


Jednak mimo szczęśliwego zakończenia jest mi jakoś tęskno, gdy go wspominam. Obdarowany został niezwykłą historią. Historią mojej Agaciny. Jej życia. Tyle uścisków mu podarowała, tyle wyznań, był na otarcie łez i gdy radością kipiała, w nocy i w dzień, w każdej podróży. Jej pierwszy prawdziwy przyjaciel... ;)


Galeria z zaginionym Misiem (to tylko garstka;)) :


DSC_0687 DSC_0750 32431_4196217578837_1297027575_n DSC_0122-001 DSC_0355 DSC_0340 DSC_0369 DSC_0475 DSC_0565 480467_3688274800585_236298855_n

wtorek, 5 marca 2013

Misz masz z kilku tygodni

Tydzień temu zaginął Miś. Najprawdopodobniej pod marketem. Nie znaleziono do dziś, chodź akcja poszukiwawcza była lepsza, jak samego Pana Detektywa R. Kilka razy objazd po parkingu przed marketem w różnych porach dnia, nagabywanie sprzedawców w owym sklepie o Zaginionego z jego rysopisem (czyt. zdjęcie w komórce) w dłoni, w końcu ogłoszenie na lokalnej stronie w dziale "Zgubiono". Nic. Zginął, przepadł, odszedł. Śladu brak. I można by powiedzieć tyle ambarasu o nic. Jednak jest zupełnie inaczej.

Miś został przyłączony jako członek naszej rodziny ponad dwa lata temu przez Agacinkę. Niepozorny, zwykły, tani Miś, który zawładnął sercem Agaciny jak waleczny rycerz w niemal każdej bajce o Księżniczkach. Miś bezimienny, więc na imię mu Miś. Miś ma woje miejsce przy stole, i pierwszeństwo w każdej zabawie. Miś jest dokarmiany obiadem Agatki. Miś dzielnie towarzyszy Agatce KAŻDEGO dnia w drodze do przedszkola i w przedszkolu. Miś czuwa nad jej snem każdej nocy i przy każdej drzemce. Najczęściej usadowiony jest pod pachą Agacinki lub ciągnięty za rękę. NIGDY Agatka na niego nie krzyczała i się złościła. Nawet jeśli lalki dostawały parę lepszych za to, że się nie słuchają, to Miś i tak był wzorem ideału. Rzadko kiedy dostawał pozwolenie na "wykąpanie się" w pralce, dlatego czasem wyglądał jak psu z gardła, ale to nie przeszkadzało Agacince. Kiedy już jednak wylądował za szklany okienkiem w pianie z płynu do prania to nadal co chwilę pilne oko właścicielki strzegło, coby Misia otchłań wody nie zabrała. Po kąpieli nie dane mu było spokojnie wyschnąć, bo noc już nastała, Agatka spać się kładła, a bez Misia ani rusz! Więc dopiero po zaśnięciu ukradkiem Misia wyłowiłam spod Agacinej pachy i położyłam na grzejnik. Zdarza się BARDZO często, że Agacinka budzi się i szuka Misia, by przytulić go do siebie i zasnąć na nowo.

I chodź w domu pluszaków jest mnóstwo, misiów pięknych, stylowych dziesiątki, to żaden z nich. Tylko ON.

I gdy poszukiwania zawiodły, w sklepie owego egzemplarza brak i pomysłów na trwałe kłamstwo, co by Agatkę uspokoić (bo już cały dzień w przedszkolu bez MIsia) usiałam zmierzyć się z powiedzeniem prawdy: "Agunia, Misio się zgubił". I wtem serce mi zadygotało, w krtani ścisnęło, oczy się zaszkliły... "Tak? W śniegu? To posukamy!"

Jeszcze tego samego dnia kupiłam taki sam, tylko w piżamce niebieskiej. Ukoił smutek Agatki. W chwili tej pod adres nasz wysłany został egzemplarz identyczny jak Agatki i taki, który swoją historię życia już posiadał.