środa, 26 marca 2014

Afryka

1-DSC_0050Przez chwilę zakochałam się w stylu skandynawskim. To było chwilowe zauroczenie. Nie znaczy to jednak, że nie lubię. Wręcz przeciwnie, bardzo mi się podoba i czasem aż wzdycham na widok niektórych skandynawskich wnętrz. Jednak kiedy zaczęłam wprowadzać ten klimat do  naszego mieszkania szybko spostrzegłam, że to nie ten klimat, w którym mogę czuć się jak w domu. Brakuje mi w nim ciepła, naturalności, trochę za bardzo minimalistycznie i jednak za biało. Wróciłam więc do moich ulubionych klimatów. Nieco country, nieco wiejski, a najbardziej chyba rustykalny. Myślę, że ma to korzenie w moim dorastaniu na wsi. Zdecydowanie nie skupiam się surowo na jednym stylu. Lubię rzeczy z duszą, lubię łączyć przedmioty czasem z innej bajki, które dla mnie mimo wszystko świetnie współgrają.

Szukam, zmieniam, kombinuję. Gdy nabywam nową rzecz często wiąże się to z mniejszymi lub większymi zmianami w mieszkaniu. Szukam idealnego tła do naszego życia w domu. Powoli, ale skutecznie modyfikuję każdy kąt tak, by cieszył moje oko i żebyśmy wszyscy czuli się dobrze. Agatki pokój przeszedł chyba najlepsze zmiany. Zresztą dowodem na mały sukces jest moment przełomowy, kiedy sama zaczęła mówić, że lubi swój pokoik :) od tamtej pory salon nie cieszy się już tak często odwiedzinami Agacinki ;)

Od długiego czasu marzyła mi się mapa do powieszenia na ścianę w Jej pokoju. Stara, szkolna, poszarpana na brzegach mapa świata. Jednak nigdy nie znajdywałam czasu na przeszukanie internetu w celu znalezienia takiej. Kiedy Tata wyjmował z auta zwinięty rulonik, nieśmiało przemknęło mi przez myśl "to mapa". Jednak szybko odgoniłam tę myśl, bo przecież nic mu nie mówiłam o moich zamiarach. A jednak! Kilka dni później Tata dumny ze swoich łowów dumnie zawieszał nową zdobycz ;) Afryka. Świetnie trafiona, zwłaszcza biorąc pod uwagę zamiłowanie Agatki do zwierząt afrykańskich, a szczególnie do żyraf. Na tej jednej nie zaprzestaniemy. Szukam nadal mapy świata. Również poplamionej, poszarpanej, takiej z duszą.

1-DSC_0020 1-DSC_0026 1-DSC_0031 1-DSC_0033 1-DSC_0041 1-DSC_0043

poniedziałek, 24 marca 2014

Cztery noce

Postanowiliśmy uciec tuż przed zachodem słońca. Nie zastanawialiśmy się długo; skłoniła nas do tego perspektywa kolejnej nocy w łóżku z dala od matki. Czekaliśmy na werandzie, aż żona ojca postawi talerz soczewicy przy kamiennym piecu chlebowym. Kiedy tylko zniknęła w środku, żeby zagnieść ciasto, mój brat złapał talerz i wsypał sobie gorącą soczewicę do dżalabii, sycząc przy tym jak oparzony. Potem pobiegliśmy boso tą samą drogą po brązowych i czerwonych kamieniach, depcząc rośliny, nie zatrzymując się, nie bacząc na ciernie i parzącą soczewicę. Biegliśmy, ale nie trzymaliśmy się za ręce, jak radziła matka.
- Przyrzeknijcie mi, że nie pozwolicie nikomu rozdzielić waszych rąk, nawet aniołom - mawiała.

Od tego fragmentu serce zaczęło mi mocniej bić, poczułam zachłanność przeczytania więcej i więcej. Każda kolejna strona targała moimi uczuciami. Strach, gniew, wściekłość, niepewność, współczucie. Kiedy zgasiłam światło i wtuliłam się w Tomka poczułam, jak bardzo ciężko i mocno bije moje serce. To był dowód na to, jak bardzo przeżywałam każdy krok bohaterki. Jej los wstrząsnął mną na tyle, że nie mogłam doczekać się kolejnego wieczora, kiedy położę się z książką w ręku. Historie z książki tym bardziej mnie zaskakiwały i przerażały, gdy przypominałam sobie, że jest to prawdziwy los matki autorki. Niesamowity, wzruszający, nierealny a jednak prawdziwy.

Książkę odłożyłam z myślą, że muszę przeczytać ją jeszcze raz. Za jakiś czas. Kiedy uspokoję myśli po tych nocach. Kiedy przestanę żyć tą książką. Kiedy wrócę w myśli poukładane codziennością. Dawno żadna książką ani film nie wdarły się tak mocno w moje serce. Kiedy zasypiałam, bardzo mocno odczuwałam bezpieczeństwo jakie panuje w naszym domu. Kiedy brałam do ręki książkę czułam się, jakbym przenosiła się w świat opisywany przez autorkę. Jakbym była gdzieś obok bohaterki, z żalem w sercu, że jednak nie mogę tam być, ingerować, gdy nikt tego nie robi a powinien...

Cztery noce z książką Szarańcza i ptak.

1-DSC_0004 1-DSC_0010"Szarańcza i ptak" Hanan Asz-Szajch

wtorek, 18 marca 2014

Play with me!

Nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez puzzli, klocków, układanek i różnorodnych gier. Ba! Ja uwielbiam układanie puzzli i gry planszowe! Agatka ma to po mnie. Bardzo chętnie sięga po wszelkiego rodzaju gry, a przede wszystkim po te, które angażują również nas - rodziców. Najczęściej przywołuje nas do siebie właśnie pod pretekstem wspólnej gry. Oczywiście nadal najczęściej są to memory, ale również domino, chińczyk, czy inna gra planszowa. Czasem chcąc żebym była przy niej nawet podczas układania puzzli udaje, że nie wie jak układać i prosi, bym jej podpowiedziała.

1-DSC_0002 1-DSC_0003 1-DSC_0084 page5 page (3) Gramy 1-DSC_00081-DSC_0073-tileNie zwracam większej uwagi na to jakiej firmy są gry czy puzzle, chociaż w przypadku tych drugich popularność firmy Trefl jest tak duża, że w większości sklepów dostępne są głównie te. Natomiast często korzystam z okazji w Biedronce, Lidlu czy Pepco. Czasem mają naprawdę świetne produkty. Udało mi się np kupić drewniane puzzle alfabet warzywno-owocowy, świetne! Albo drewniane domino, w drewnianym pudełeczku z ładnymi obrazkami. Ale mamy też układankę Djeco. Jakość naprawdę świetna, pomysłowość gry również. Można skorzystać z instrukcji gry albo samemu wymyślać zadania. Jedyne co bym w nich zmieniła to to, by były podklejone magnesem, wtedy ubranka lepiej by się trzymały na misiach ;) Wracając do sedna - nie ważne jakiej firmy, najważniejsza jest jakość i pomysłowość. Bo nie ma chyba takiej gry, układanki czy puzzli, które nie rozwijałyby umiejętności dziecka. Każda z takich zabawek zmusza dziecko do myślenia, kombinowania, szukania wyjścia z sytuacji, liczenia, łączenia faktów, kolorów i innych skojarzeń. Angażowany jest mózg jak również rączki. Niejednokrotnie trzeba skupić się i postarać, by np odpowiedni klocek ustawić lub wrzucić do konkretnego okienka. Dla maluchów to nie lada gratka, a jak już im się uda, to lubią wracać do tej czynności nawet po kilkanaście razy.

page (2) 1-DSC_0050 1-DSC_0253 1-DSC_0245 1-DSC_0204 Gry to jedne z nielicznych zabawek, których ilość zwiększam bez ograniczeń. W większości każda z nich to koszt kilkunastu złotych, a inwestujemy na długie lata.

Myślę, że jak się trafi okazja na spokojne sfotografowanie nas w akcji przy konkretnej grze, to spróbuję opisać te, które mogą Was bardziej zachęcić. Zazwyczaj jednak zdjęcia robię spontanicznie i tak, by nie absorbowały mnie bardziej niż gra, albo wtedy, kiedy mam aparat pod ręką i jestem wolna od innych prac, więc dzisiaj wrzucam różne zdjęcia, które udało mi się znaleźć w naszych folderach.

1-DSC_0091 1-DSC_0081

piątek, 14 marca 2014

Przedwiośnie

Obudził mnie śpiew ptaków i powiew świeżego porannego wiatru. Wieś już nie śpi. Słychać ją zza uchylonego okna. Po położeniu słońca wiem, która jest godzina. Po siódmej. Wstaję, przemywam twarz. Chłodny przeciąg w łazience powoduje gęsią skórkę na ramionach. Ubieram się. Zaczynam dzień. Sama. Tomek na wyjeździe w pracy. Dzwonię do niego przy śniadaniu. Telewizja śniadaniowa towarzyszy mi przy leniwym popijaniu herbaty.

Budzi się i Ona. Rozciąga ile sił w nogach. Ja aż popiskuję z bólu. To już ten moment, kiedy jej ruchy powoli stają się mniej przyjemne. Witam ją głaskaniem i kilkoma zdaniami, że kocham, że czekam, że już bym chciała by była obok.

Idziemy na powietrze. Kilka "Dzień Dobry" sąsiadom. Spacer do ogródka. Jeszcze chłodno. Sweter grzeje ramiona. Na drzewach zakwitają pąki, w ogródku pierwsze warzywa wychodzą z ziemi. Paproć już dość spora i trawa gęstsza. Ciepły kwiecień nas rozpieszcza.

Przychodzi Babcia. Krótkie pogaduchy. Jak się spało, kiedy Tomek wraca, co u sąsiadów, które warzywa zasiejemy pierwsze, czy Agatka się dużo rusza, czy dzisiaj Ewa przyjedzie, że krety już w ogródku zrobiły kopce, trzeba puszkę zawiesić.

Sprzątanie, obiad, prania dwie pralki, bo już szykuję wyprawkę. Sprawdzam co u rodziny. Łączę się z dziewczynami na Skype. Julka już z Marcelem na rękach. Zazdroszczę jej, że to już po. Ona szczęśliwa, ale zmęczona za razem, mówi, że u nich też ciepło, że prawie cały dzień na podwórku spędzają, że Mały spokojny i żerty ;) Kończymy. Telefon do Tomka. Tęsknię okropnie. Samej wyczekiwanie na Nią jest jeszcze bardziej dokuczliwe i niecierpliwe.

Popołudniu słońce dociera do salonu. Mocno grzeje. Krótka drzemka na kanapie. Kolejny spacer. Dzień mija niespiesznie.

Pogodny wieczór. Mierzenie brzucha, smarowanie kremem, kilka pogawędek z tańczącą w brzuchu Agatką. Czytamy kilka artykułów w gazecie, żeby jak najlepiej się przygotować do tych najważniejszych dni, kiedy już będziemy wszyscy razem.

...Co roku przedwiośnie przywołuje u mnie wspomnienie tamtego czasu. Wiosnę 2010. Pogodne dni, pełne słońca w domku na wsi. Czas cotygodniowego oczekiwania na Tomka i wielkiego oczekiwania na Nią.

Teraz razem czekamy na Tatę. Na szczęście tym razem wszystkie wieczory spędzamy we trójkę :)

c-tile 1-DSC_0045 1-DSC_0046 1-DSC_0047 1-DSC_0048 1-DSC_0052 1-DSC_0057

środa, 12 marca 2014

W najpiękniejszych zakątkach świata

1-IMG_20140309_140042 1-DSC_0482Nie wyobrażam sobie nie być powiązana w jakimkolwiek sensie z Mazurami. Wydaje mi się, że to nasze miejsce na Ziemi. Mieszkaliśmy już w wielu miejscach, ale tam ciągnie nas najbardziej. Zielone płuca Polski. Nasz Cud Świata. Wielokrotnie powtarzam, że nie można przeżyć życia nie będąc tu ani razu. Tu urodziłam się ja i Tomek. Tu urodziła się nasza córka :) W samym sercu Mazur.  Gdyby przyszło mi rodzić drugi raz mocno bym rozważała przyjazd tu na poród. Wszak tutaj rodzą się najpiękniejsi Polacy ;)

Przywołuję wspomnienia. Moje najpiękniejsze chwile życia przeżyłam właśnie tu. Mój pierwszy pocałunek, szkoła do której chodziłam razem z Tomkiem, pierwsza dyskoteka, pierwsza praca, ślub, narodziny dziecka.

W tę niedzielę postanowiliśmy odpocząć w lesie. Mamy do lasu około dwóch kilometrów.  Przemierzając pobliskie leśne trasy przejechaliśmy rowerami około dwudziestu kilometrów. To nic w porównaniu do kilometrów, które jako dziecko przechodziłam zbierając grzyby z dziadkiem. W tych lasach Tomek uczył mnie jeździć na motorze. A gdy kupił Crossa zabierał mnie na ekstremalne przejażdżki. Tutaj niejednokrotnie byliśmy na randce i jak zawsze motorem;)

W niedzielę spędziliśmy jeden z najlepszych dni.

1-DSC_0479 1-DSC_0468 1-DSC_0474 1-DSC_0481 1-DSC_0485 1-DSC_0496P.S. Witam na nowej odsłonie bloga ;)

piątek, 7 marca 2014

Atopowe Zapalenie Skóry

W grudniu dowiedzieliśmy się, że Agatka ma Atopowe Zapalenie Skóry. Na szczęście o łagodnym nasileniu. Wiem w końcu dlaczego zawsze miała suchą skórę. Dodatkowo od pewnego czasu męczyły ją krostki podskórne, białe jakby "grudki" na łokciach, plecach i gdzieniegdzie na nogach. Pogarszało się z tygodnia na tydzień. Pojawiły się czerwone plamy z krostami ropnymi na dłoniach, nadgarstkach, plecach i pod paszkami. Te były bardziej uporczywe bo mocniej swędziały i piekły, zwłaszcza po stycznością z wodą.


Kilka miesięcy wcześniej wróciliśmy do kąpieli Agatki w Oilatum. Okazało się to dobrą decyzją. W Olilatum kąpałam ją od urodzenia przez kilka lat. Jedynie do włosów używaliśmy popularnych kosmetyków. Teraz dodatkowo Pani dermatolog przepisała specjalne kremy do natłuszczania i nawilżania.


Mamy podzielone zestawy. Wieczorem po kąpieli w Oilatum nakładamy krem Dexeryl. Świetnie się nakłada i szybko wchłania. Rano nakładamy Cetaphil, chociaż muszę przyznać, że często zapominamy. Poranny pośpiech nie sprzyja tego typu zabiegom ;) Dodatkowo jeśli występują jakieś wysypki w ciągu dnia smaruję Agatkę kremem Allerco. Wszystkie objawy bardzo szybko ustąpiły. Mamy problem tylko wtedy, kiedy zdarzy nam się np wyjeżdżając na weekend zapomnieć Oilatum, bądź kremu na noc. Wtedy podskórne krostki wracają. Zwłaszcza na plecach.


1-DSC_0025 1-DSC_0032 1-DSC_0033 1-DSC_0040Oczywiście nie tylko kremy ratują skórę Agatki. Nie możemy używać płynów do płukania tkanin innych jak tylko tych delikatnych, nieperfumowanych, bądź przeznaczonych do ubrań niemowlęcych. Z proszkami nie ma większego problemu, po prostu wstawiam pranie z minimum 3 krotnym płukaniem.


Nie możemy też narażać skóry na inne czynniki chemiczne. Zmieniliśmy mydła do rąk. Używamy teraz popularnych mydeł antybakteryjnych, a w toalecie postawiłam dodatkowo balsam do ciała z dozownikiem, żeby móc nawilżyć ręce po umyciu. Nie możemy też pozwolić Agatce na malowanie farbami do malowania palcami. Są zbyt drażniące. Zresztą takich przykładów znajdzie się dużo.


W poprzednim roku Agatka bardzo źle znosiła pierwsze zwiastuny wiosny. Pyłki traw skutkowały okropnym katarem, łzawieniem aż w końcu zapaleniem spojówek. To samo powtarzało się co kilka tygodni aż do lipca. Potem wszystko ustąpiło. Mam nadzieję, że tym razem uda nam się przynajmniej zminimalizować objawy przeróżnych alergii.


Zimą natomiast musimy bardzo dbać o dłonie. Kiedy temperatura spada do pięciu stopni i mniej, konieczne jest zakładanie rękawiczek.


Jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę wspomnieć. Krem Oilatum. Używam go do smarowania twarzy i Agatki i swojej. I jak na razie dla  mnie to numer jeden w kremach do stosowania na noc. Używałam mnóstwo przeróżnych produktów, zwłaszcza przeciwtrądzikowych i nawilżających. Ten pomógł mi w nawilżeniu i wyrównaniu kolorytu skóry oraz zmniejszył powstawanie krostek. Wyrównanie koloru skóry jest dla mnie najbardziej zauważalne, bo zawsze miałam z tym problem. Teraz rano wystarczy, że umyję twarz żelem do twarzy, nałożę krem nawilżająco-matujący, tusz do rzęs, róż na policzki i jestem gotowa :)


Wszystkie produkty, które wymieniłam na AZS są dostępne bez recepty. Jednak zawsze warto zapytać dermatologa, co dla Waszego dziecka byłoby najlepsze. Ten wpis to tylko moja podpowiedź dla osób, których dzieci borykają się z AZS lub dla dzieci z przesuszoną, delikatną czy wrażliwą skórą.


1-DSC_0017 1-DSC_0019


 

wtorek, 4 marca 2014

Nalysuj mi klopki

1-DSC_0031

Jakiś czas temu, nawet bardzo długi czas temu odezwała się do mnie Pani z Bazgroszyt.pl, że podoba jej się mój blog i chciałaby abym pokazała tu ich produkty. Nie wiedziałam co odpisać, długo zwlekałam z odpowiedzią. Nie umiem reklamować , a niektóre "reklamy" na blogach źle mi się czyta, zniechęcają mnie. Przejrzałam to i owo i zgodziłam się.

Bazgroszyt.pl to między innymi darmowe kolorowanki do druku. Oryginalne, pomysłowe, z zagadkami, możliwością dorysowania własnej historii jak np. w przypadku podróżującej ciuchci TU. Jednak okazało się, że Agatka nie lubi kolorowania. Przynajmniej w domu. To co robiła w przedszkolu wystarczało. W domu wolała inne zabawy. Więc jak mogłam polecić coś, czego u nas się nawet nie wypróbowało? Zrezygnowałam z wpisu.

Od jakiegoś czasu jednak Agacina bardzo chętnie łapie za kredki i co raz piękniejsze rysunki maluje. Zaskoczona byłam, kiedy zobaczyłam jak świetnie radzi sobie z malowaniem postaci. Od jakiegoś czasu nie ma dnia bez wyciągnięcia kredek czy farb.

Pewnego dnia pisałyśmy na tablicy literki. Metodą starą jak świat wykropkowałam Agatce poszczególne literki, by ułatwić jej naukę pisania. Zaczęło się. Od tamtej pory słyszę "Mamo, nalysuj mi klopki". W kiosku znalazłam czasopismo z zagadkami i nauką pisania i czytania. Ale to za mało. Wypełniłyśmy wszystko w dwa dni. Przypomniałam sobie wtedy o stronie Bazgroszyt.pl. Pomyślałam, że to najlepszy czas by przetestować ich pomysły.

No i bingo! Sprawdza się i użytkujemy bardzo często. Polecam, zwłaszcza, że ofertę mają naprawdę szeroką. Znajdziecie tam kolorowanki, zagadki, łamigłówki, materiały do nauki pisania cyferek i literek, a nawet testy sprawdzające gotowość do szkoły Waszej pociechy. Ja tam Agacinę sprawdzę długo przed jej pójściem do szkoły ;)

Agata bazgroli sobie teraz do woli. Ja nie muszę kropkować niezliczonej ilości kartek i tablicy. Pliki mam gotowe do wydruku w nieograniczonej ilości. A kolorowanki 3D to już w ogóle kosmos. Agatka zachwycona, bo może wykorzystać wszystkie swoje ulubione zajęcia - wycinanie, malowanie i klejenie! Tak więc do toaletowych stworków dołączyła rakieta i Rysek :)

1-DSC_0032 1-DSC_0034 1-DSC_0037 1-DSC_0038

Bardzo dużo produktów jest udostępnionych za darmo, ale jeśli chcecie poszerzyć dzieciom ofertę można dokupić produkty on-line. Płaci się raz, a drukować można do woli. Ceny są naprawdę przystępne, i niejednokrotnie można trafić na promocję.

Ja jestem zwolenniczką kreatywnego spędzania czasu z dzieckiem. Zresztą niejednokrotnie można zobaczyć na zdjęciach nasz wspólny czas przy układaniu puzzli, czy memory DIY. Sama uczę Agatkę literek i czytania na różne sposoby. Uważam, że bardzo dużą zasługą w posiadanej wiedzy Agatki będzie mój wkład w jej edukację. Bazgroszyt to taka edukacyjna pomoc dla rodziców.

Oprócz materiałów edukacyjnych dla dzieci na blogu znajdziecie również praktyczne porady dla siebie np Pomóż dziecku uwierzyć w siebie.

1-DSC_0205 1-DSC_0206 1-DSC_0208 1-DSC_0210 1-DSC_0211 1-DSC_0214 1-DSC_0217