wtorek, 29 lipca 2014

Spływ Kajakowy Krutynia

1-DSC_0034 3-DSC_0041

Nie ma lepszego miejsca turystycznego na wyciszenie się jak trasa spływu kajakowego na rzece Krutyni. Większość trasy okalają drzewa, które przysłaniają słońce. W upalne dni dają schronienie i cudowne ochłodzenie. Bezpośredni kontakt z naturą sprawia, że trasa spływu kajakowego staje się magiczna. Nagle czujemy, że musimy poddać się warunkom przyrody, otoczeniu, poddać się zasadom tam panującym, wyznaczonym przez naturę. Staje się jasnym, że to my jesteśmy gośćmi i jak kultura nakazuje musimy szanować gospodarzy. Ci zaś odwdzięczą się umilając nam czas swoją dyskretną obecnością i pięknymi widokami.

Ilekroć razy tam jesteśmy zawsze czuję się jak w domu. Nie spieszymy się by przemierzyć trasę w szybkim tempie. Wręcz przeciwnie oddajemy się pełnemu odprężeniu, zatrzymujemy swój czas. Mamy chwilę na ciszę w swoim towarzystwie, mamy czas na rozmowy o niczym lub o czymś ważnym. Każde z nas uwielbia to miejsce. To takie SPA dla umysłu. Jedno z najpiękniejszych miejsc na Mazurach. Obowiązkowy punkt każdego turysty.

4-DSC_0042 5-DSC_0045 6-DSC_0052 2-DSC_0039

sobota, 26 lipca 2014

Prawie rok

Prawie rok tu nie zaglądałam. Sama nie wiem co zrobić z tym blogiem, bo intensywnie prowadzę blog www.agacina.wordpress.com i tam Was serdecznie zapraszam. Nad tym się jeszcze zastanowię. Nie mam czasu zajmować się dwoma, ale wykasować to miejsce jakoś mi nie odpowiada :( Lubię tu być.

Zapraszam Was też do odwiedzania mojego konta google https://plus.google.com/112297504249598152867/posts/p/pub. Mam tam kilka rzeczy na sprzedaż po mojej Agacince. Może coś byście znaleźli dla swoich pociech ;)

Buziaki pozdrawiam Was serdecznie! :)

niedziela, 20 lipca 2014

Opowiemy o tym naszym dzieciom i wnukom

1-DSC_0104 1-DSC_0109 1-DSC_0111Pamiętasz te wieczory z Tymbarkiem w ręku i grupą przyjaciół w ogródku pod sklepem? Tematów było mnóstwo, a nasz śmiech rozbrzmiewał na pół wsi. Zawsze działo się coś ciekawego.


Pamiętasz jak któregoś wieczoru wymknęliśmy się, żeby pospacerować tylko we dwoje? Szłam po metalowym ogrodzeniu a Ty trzymałeś mnie za rękę. Potem siedzieliśmy kilka godzin na schodach starej mleczarni.


Pamiętasz jak wracaliśmy znad jeziora pchając motor, bo opona pękła?


A nasze pierwsze wspólne Święta Bożego Narodzenia? Przyjechałam do Ciebie w Pierwszy Dzień Świąt. Kolega wyprawiał wtedy urodziny. Wypiłam kilka pierwszych w swoim życiu kieliszków wódki i miałam kaca przez tydzień ;)


Pamiętasz jak wjechaliśmy Astrą do jeziora? Czy Twoja Mama wie już, że wjechałeś tam bo Cię do tego namówiłam, a nie dlatego, że nie zaciągnąłeś ręcznego? ;)


Pamiętasz nasze spontaniczne wyjazdy do Warszawy? A ten do Trójmiasta? Pojechaliśmy w nocy na kilka godzin tylko po to, żeby zamoczyć nogi w Bałtyku. Wtedy byłam nad morzem pierwszy raz. Nocny spacer w Gdańsku na Starym Mieście, plaża w Sopocie i wschód słońca w Gdyni...


Pamiętasz powrót do domu pociągiem z ferii na  Dolnym Śląsku, kiedy przegapiliśmy przesiadkę? Podróż przedłużyła nam się o kilka godzin ;)


Nasze pierwsze wynajmowane mieszkanie. W Mikołajkach. Wynajęliśmy je zaraz po zaręczynach. Czuliśmy się tacy wolni i dorośli ;) Pierwszy podział obowiązków. Moja pierwsza poważna praca. Twoje dwudzieste urodziny.


Pamiętasz?


Dzień w którym test pokazał dwie kreski, a mnie męczyła angina ropna.


Powrót do domu we trójkę i poranki spędzone na oglądaniu śpiącej Agatki. Żadne z nas nie narzekało na nieprzespane noce. Potrafiliśmy patrzeć na nią godzinami, wzruszać się i zachwycać każdą minką, rozciągnięciem małego ciałka, poruszaniem oczami w czasie snu.


I wreszcie nasza pierwsza rocznica ślubu. Pamiętasz? Pojechaliśmy świętować i w połowie drogi musieliśmy wracać, bo Agatka  miała kolkę.


1-DSC_0118Szalone sześć lat przed ślubem i zwariowane pięć po.


Kilka miejsc zamieszkania, jedno "nasze" miejsce, tysiące wspomnień, setki wzruszeń i milion uśmiechów, spełnione marzenia, zapomniane plany.


Znam Ciebie na wylot, a Ty mnie lepiej niż ja sama.


Nauczyłam Cię dużo, a Ty mnie jeszcze więcej.


Tworzymy całość i chociaż czasem wysłałabym Cię w kosmos to wiesz, że za chwilę dzwoniłabym z pytaniem kiedy wracasz, bo już tęsknię, a potem walnęłabym focha, że za długo Cię nie było ;)


A pamiętasz ten moment kiedy pierwszy raz umawialiśmy się na randkę? ;)


Opowiemy o tym naszym dzieciom i wnukom :)


1-DSC_0113 1-DSC_0115 1-DSC_0119 1-DSC_0130 1-DSC_0135 1-DSC_0138 1-DSC_0134

wtorek, 15 lipca 2014

Bilans czterolatka

1-DSC_0592Cztery lata skończyła. Pierwszy raz świadomie wyczekiwane urodziny. Odliczane dzień po dniu. W przeddzień poprosiła "Mamo, jak jutro już będzie dzień i mnie obudzisz to powiedz 'Agatko, dziś są Twoje urodziny' okeej?"

Cała Agata, o! przepraszam - Agatka, bo nie można na nią mówić Agata. Obraża się. Dyktatorka. Jestem w pełni przekonana, że zostanie ważną głową w Państwie albo adwokatem. Świetnie się do tego nadaje. Ambitna cholernica, uparta i zawzięta, dzięki temu bardzo szybko się uczy. Już od kilku miesięcy wiążę sznurowadła w butach, ku wielkim zaskoczeniu wielu ludzi. Zapisano nawet w diagnozie przedszkolaka kończącej rok szkolny, bo jednak umiejętność dość trudna jak na niespełna wtedy jeszcze czterolatka.W ruch do zawiązywania poszły wszystkie kokardki, chustki i inne frędzle. Nie pozwoli już nam nic zawiązać. Mówi, że jest "Maniakiem guzików i zamków", bo tak kiedyś Tata jej powiedział i bardzo jej się to spodobało. Fakt, nie przepuści żadnemu guzikowi, zamkom też nie. Nie raz przez to stoi i się wścieka, gdy jej nie wychodzi, albo ja się wściekam, bo się spieszę a czekać muszę, aż Ona się upora z ostatnim guzikiem, lub sznurówkami. Literkę R wymawia już bardzo ładnie. Nie trudno Ją uczyć, bo tak jak pisałam zawzięta i ambitna jest.

Choleryczka. Denerwuje się szybko. Ciężko przekonać do innego zdania. Nie wiem po kim to ma czy po mnie czy po Tomku. Oboje mamy z tym problem. Więc chyba po prostu 'z domu wyniosła'. Widać, dobra uczennica ;)

Nadal bardzo lubi rutynę. Nauczona od małego, wieczorami daje w kość, kiedy pora Jej spania zostanie przesunięta.

Legat chodź pracowita. Yyyy ??? Może tak być? Nie wiem, ale tak ją widzę. Nie chce sprzątać, zawsze wybłaga, żeby jej pomóc. Wieczorami zębów sama nie myje, bo Ona "taka zmęczona jest, że już nie ma siły". Aleee... czasem potrafi nas zaskoczyć i wtedy sprząta na błysk. I bardzo lubi mi pomagać w moich obowiązkach.

Uwielbia kreatywne zabawy. Wycinanie, klejenie, układanie, łamigłówki, zadania. Kupuję jej przeróżne książki i gazety z zadaniami. Jej ulubione to te z naklejkami i oczywiście ze Świnką Peppą ;)

Towarzyska. Nie lubi być sama. Zawsze wyciąga kogoś do zabawy. Ale ma ograniczone zaufanie i dystans do nowo poznanych sobie osób. To ma zdecydowanie po mnie ;)

1-DSC_0578Śpiewa, tańczy, recytuje. Z ogromnym wyczuciem rytmu. Wszystkie teksty łapie w mig! Pamięć perfekcyjna!

Chodząca burza pomysłów. Rzadko kiedy się nudzi.

Ulubione bajki ogląda po milion razy. Chodzi potem i cytuje, nuci, śpiewa. "Ulepimy dziś bałwana" "Mam tę moc" - nawet nie macie pojęcia jak potrafią się wkręcić te piosenki! Nawet w nocy mnie męczą, a Ona dalej śpiewa nieznudzona...

Strojnisia. Dużą wagę przywiązuje do ubrań. Niestety nie słucha mnie w tej kwestii i prowadzimy wojny. Z braku cierpliwości i z wycieńczenia kapituluję niejednokrotnie. Bujam się wtedy z pstrokatą czterolatką w kolorowych skarpetach do różowych melisek z mnóstwem bardzo różnych spinek do włosów na głowie. Zastanawiam się ostatnio, czy jest sens kupować jej drogie ubrania, bo im więcej kosztują tym bardziej nie chce ich nosić. Brokaty, kwiatki, plastyki, aplikacje, cekiny, nadruki - im bardziej kolorowe tym bardziej się zachwyca. Nerwy mnie ponoszą. Nie mój styl zdecydowanie. Uginam się, ostatnio nawet przeszłam na kolorową stronę mocy by tylko ją uszczęśliwić, ale moja cierpliwość się kończy. Z czym to potem łączyć, do czego założyć, wygląda to jak... a raczej nie wygląda. Ale Ona zadowolona :/ Pozostaje mi chyba przeczekać ten różowo-pstrokato-Peppowy czas. O ile nie osiwieję to może za dwa lata wróci me dziecię na lepsze tory.

Uczuciowa. Emocji na co dzień ile kolorów tęczy. Nam też nie żałuje. Uściska, wycałuje, powie, że kocha... Za chwilę tupnie nogą i szantażuje, że wyjdzie z domu i już nie wróci.

Sportowa dusza. W pewnym momencie zastanawiałam się, czy nie przyrośnie do hulajnogi. Jeździła wszędzie. Hulajnoga była z nami codziennie i wszędzie. Biegać uwielbia. Place zabaw ubóstwia. Na rolkach jeździ rewelacyjnie. Ludzie na ulicach gratulują, podziwiają, zagadują. A ja się dalej przewracam :P

Rodzeństwa nadal nie chce. W pełni świadoma, zadeklarowana czteroletnia jedynaczka. Tomek wzdycha "nie wiesz co mówisz". On przecież wie, że jedynakiem być nie fajna sprawa. Ale Ona nie chce i  koniec. Nie słuchamy się jej wcale, praca nad rodzeństwem trwa, ale chyba ten na górze jednak bardziej słucha Agaciny nie nas :(

Mądrala i pyskata. Też we mnie. Ja się nauczyłam z wiekiem język za zębami trzymać i chociaż nie raz jeszcze niepotrzebnie coś palnę, to jednak już nie tak. Mam nadzieję, że uda mi się ją nauczyć, że czasem lepiej przemilczeć niż o słowo za dużo... Trudna to będzie nauka ;)

I chociaż wiem, że to małe niepozorne stworzonko czasem potrafi za skórę zaleźć, to nienawidzę, kiedy ktoś źle się o niej wypowiada, komentuje, zwraca uwagę. Oczy bym wydrapała za każde niepochlebne słowo. Ja nie komentuję cudzych dzieci, nie życzę sobie również. Moje to, ze mną mieszka, z mojego garnka wyjada, moja krew w niej krąży i każdy niepochlebny komentarz o Niej nerwy me pobudza. Czy jest dla Matki coś bardziej irytującego niż niepochlebne słowa o Jej dziecku? Ja walczę i walczyć będę jak lwica. Bo pomimo swoich małych wad dla mnie idealna jest. I póki popełnia zwyczajne dziecięce błędy to nie pozwolę by oceniano...

Moja czterolatka. Wyrazisty charakter, wielkie serce.

Burza naszego życia, słońce o poranku. Rzep przy tyłku, miód na serce. Najpiękniejszy dźwięk dla naszych uszu, wyczekiwany obraz dla oczu. Łączy i dzieli. Upragniona, wyczekana. Moja idealna. Taką Ją sobie wymarzyłam...

1-DSC_0575 1-DSC_0595 1-DSC_0583 1-DSC_0586 1-DSC_0604 1-DSC_0587

 

poniedziałek, 14 lipca 2014

Byliśmy na biwaku

1-DSC_0087 1-DSC_0098 1-DSC_0352 1-DSC_0444 1-DSC_0426 1-DSC_0401 1-DSC_0319 1-DSC_0297A kto powiedział, że Oni będą mieć gorsze? Kto powiedział, że nasze jest lepsze? Często poruszamy temat, że w naszych czasach i zabawy były lepsze i bajki fajniejsze, gumy miały inny smak i te historyjki na papierkach od gum takie wyjątkowe. Że nie wróci to już, a teraz to gorsze.

A ja myślę, że nasze jest nasze, a ich jest ich. Nasze było i jest dla nas wyjątkowe, a to będzie wyjątkowe dla nich. Te półki uginające się od słodyczy, lody o tysiącu smaków, hulajnogi kolorowe, programy z bajkami 24h, ubrania pstrokate, trampki w kolorach tęczy, zabawki mówiące, grające, pierdzące... Komputery od małego, tablety, smartfony a w nich gry cudaczne. Zadbane orliki, przeogromne place zabaw. Dla nas to wszystko to już nie to. A dla nich wspomnienie najcenniejsze. Bo dla nas jabłka i pomarańcze od święta, a dla nich odkrywanie nowych egzotycznych smaków. Dla nas sklep w dostawczaku podjeżdżający na wieś kilka dni w tygodniu przywołujący ludzi klaksonem, dla nich "owadzie" supermarkety. Dla nas bransoletki żmudnie plecione z muliny, dla nich złote bransoletki od babci na chrzciny. Dla nas oranżada z kapslem przebitym nożem, dla nich napój "ze smoczkiem". Dla nas zabawa w zbożu, bo pól tych były hektary za domem, dla nich pobliski park. Dla nas podróż autobusem kilkanaście kilometrów do miasta z mamą, dla nich podróż autem z klimatyzacją...

Wszyscy będziemy wspominać z sentymentem. My dla nich, Oni dla swoich dzieci. My nasze, Oni swoje. Czy któreś z nas bardziej szczęśliwe? Szczęście każdemu pisane inne jest, szczęście dla każdego inny wymiar ma.

Moje czteroletnie dziecko nie zna obsługi komputera, nie umie odblokować mojego smartfona, nie korzysta z tabletu, nie ma kanału bajek 24/7, nie kupuję jej zestawów z zabawką w McDonald. Staram się jej nie zabierać do galerii handlowych, nie kupuję wszystkiego co chce, słodycze ma pod wydziałem, owoce pod ręką. Jeździmy na wieś i do parku. Kiedy tylko się uda idziemy z przedszkola pieszo półtorej godziny, by pięciominutową podróż autem zostawić na zimne dni.

Bo dzieciństwo naszych dzieci tworzymy w większości my. To od nas zależy jak spędzą popołudnie, czym będą się bawić w sobotę, jakie zabawki znajdą w pokoju, co zjedzą na obiad.

Ostatnio byliśmy na biwaku. Trzy noce pod namiotem na polu nad jeziorem. Bez prądu i bieżącej wody. Bez luksusowej łazienki i restauracji. Obiad z grilla lub z garnucha, kąpiel w jeziorze, sen o zachodzie słońca, mycie zębów nad rowem, siusiu w wysokiej trawie;) Ganianie za motylem, zamek z piasku, pływanie pontonem i kilka kąpieli dziennie w jeziorze. Ucieczka przed łabędzią rodziną i karmienie kaczek, zbieranie muszelek, krótka gra w siatkę i bojowe wygłupy wujka Darka.

Tak, to będzie wspomnienie z dzieciństwa mojego dziecka!

1-DSC_05671-DSC_0563 1-DSC_0547 1-DSC_0543 1-DSC_0532 1-DSC_0528 1-DSC_0524 1-DSC_0457 1-DSC_0432 1-DSC_0420 1-DSC_0407 1-DSC_0354 1-DSC_0347 1-DSC_0344 1-DSC_0342 1-DSC_0142 1-DSC_0106 1-DSC_01041-DSC_0375