Już od kilku dni słyszę pytanie:
Mamo, a cy Mikołaj psyjdzie? Mamo, a cy Mikołaj zje miodek? Te pytania mnie rozbrajają. Zastanawiałam się skąd Agatce przyszły do głowy takie pytania? Ma zaledwie dwa i pół roku, a w głowie takie myśli. Potem oglądałam razem z nią odcinek Kubusia Puchatka
Zima. Wtedy dowiedziałam się skąd te pytanie. W którymś momencie Maleństwo razem z Mamą Kangurzycą wyglądają przez okno i kangurek zadaje takie właśnie pytanie:
Mamo, a czy Mikołaj na pewno do nas przyjdzie? O miodku przyszło jej do głowy pewnie dlatego, że w bajce Kubusiowi jak zwykle przyświeca jeden cel - miodek.
Kiedy nie miałam jeszcze Agatki ciągle powtarzałam, że pierwsze bajki pozwolę jej oglądać gdy skończy trzy lata. Będzie oglądać tylko jedną dziennie na dobranoc, bo będę dbała o jej rozwój. Twierdziłam, że bajki nie wnoszą nic dla dzieci, wręcz przeciwnie blokują ich mowę, myślenie no i rozwój ruchowy. Jak to w życiu bywa moje plany poszły w dal, gdy Agatka miała ponad rok i zaczęła się interesować bajkami i skupiać się na całych odcinkach, a nie tylko na chwilowych scenach. Wielkim moim zaskoczeniem było, kiedy po raz pierwszy oglądała odcinek Kubusia Puchatka o ptaszku Kesi i płakała ze wzruszenia. Odcinek jest dość wzruszający, w tle leci smutna melodia, ale nie spodziewałam się, że takie małe dziecko może tak przeżywać bajkę. Najwidoczniej ma też w sobie sporo empatii.
Agatka bardzo lubi bajki. Niektóre ogląda po kilka razy. Na początku bardzo upodobała sobie bajkę
Zgaduj z Jessem, następnie Kubusia Puchatka, potem Myszkę Miki, a teraz w zależności od humoru wybiera między
Kubusiem Puchatkiem,
Mali Einsteini, a
Auta. Czerpie z tych bajek bardzo dużo pozytywnych rzeczy. Rozkminia co do czego, jakie są skutki, czym spowodowane, co jest złe a co dobre. Często opowiada, pyta. Umie na pamięć kilka kwestii z ulubionych odcinków. Bardzo dużo nowego słownictwa nabywa właśnie z bajek. Próbowałam niejednokrotnie skłonić ją do oglądania starych bajek z mojego dzieciństwa. Jednak bezskutecznie. Na kilka krótkich minut zatrzyma się przy Muminkach, nie lubi jednak ani Smerfów, ani Reksia, czy Kota Filemona. Dla mnie najważniejsze jest, że bajki, które ogląda teraz też są pouczające, może nawet jeszcze bardziej niż te "nasze". Nie są głupie, bezsensowne i agresywne. Wręcz przeciwnie. Uczą przyjaźni, dzielenia się, myślenia, pokory i innych ważnych rzeczy.
Nie pozostawiam jednak wychowywania swojej córki bajkom. Staram się aby jak najwięcej mądrości wywnioskowała z rozmów ze mną. Staram się za każdym razem jasno i wyraźnie tłumaczyć wszystko co się wokół niej dzieje. Nie chciałabym, żeby kiedyś wspominała swoje dzieciństwo i uczenie się życia wyłącznie poprzez bajki, ale wiem też, że sami z mężem nie wpadniemy na każdy temat, by móc jej to dokładnie wytłumaczyć. Bajki mają też tę zaletę, że tłumaczą obrazowo. Może gdybym nie pracowała i miała dla niej więcej czasu to mogłabym zrezygnować ze wspomagania się bajkami. Czy w ogóle da się wychować dziecko bez bajek? Czy ono by tak chciało? Sami przecież też je oglądaliśmy i gdybyśmy wychowywali się w czasach, gdzie bajki dostępne są o każdej porze dnia, a nie tylko na dobranoc to też byśmy z tego korzystali. Zastanawiam się tylko czasami, jakim prawem pewien "mądry" polityk zniszczył nasze bajkowe wspomnienia przypisując im treści i skojarzenia seksualne i inne? Czy ktokolwiek z nas oglądając
Smerfy zastanawiał się, dlaczego Smerfetka jest jedną kobietą wśród tylu Smerfów? Dlaczego Bolek i Lolek mieszkają razem, mimo, że są tylko kolegami? Ja nie. Może jestem za mało rozwinięta umysłowo i dlatego nie rozmyślałam nad tym? Może myślałam i myślę zbyt prosto? Mam nadzieję, że nikt nie zniszczy dobrego mienia dobrych bajek obecnych czasów i nasze dzieci będą miały tylko dobre skojarzenia z nimi.
Co do Mikołaja, to czekamy... Buty wyczyszczone, stoją równo w salonie. List napisany, wsadzony w buty. Taką tradycję przekazujemy córce, że 6. grudnia Mikołaj przychodzi do dzieci zabrać listy z życzeniami o prezenty Bożonarodzeniowe i w zamian zostawia mały upominek. Myślałam, że to będą pierwsze święta i pierwsza zima, którą zapamięta córka. Jednak już jakiś czas temu okazało się, że ona pamięta te z poprzedniego roku. Ależ duże było nasze zdziwienie! Dlatego teraz bardzo staram się, aby każdy dzień był dla niej przeżyty jak najbardziej pozytywnie, zwłaszcza te ważne dni. Chciałabym, aby jej wspomnienia z dzieciństwa były jak najlepsze. Ciepłe, miłe, pełne miłości, poczucia bezpieczeństwa, zapachu domu, miłego słowa. Może mi się uda. Chociaż wychowywanie to ciężki trud...