piątek, 20 grudnia 2013

Ostatni...?

1-DSC_0199


To mój ostatni wpis w tym roku. Czas ściśle przedświąteczny oraz świąteczny zostawiam wyłącznie dla nas. Na pakowanie się, na ostatnie przygotowania, na zadumę, a przede wszystkim na piękny, spokojny pełen miłości, rozmów, przytuleń, uśmiechów i TEGO błysku w oczach czas. Chcę byśmy się sobą nacieszyli. By Agatka mogła nas mieć jak w żaden inny dzień. Byśmy mogli położyć się pod choinką i chrupać pierniki :) Byśmy bez wyrzutów sumienia podjadali ze stołu zimne już dania, nie posprzątane jeszcze po Wigilijnej kolacji. Bo pośpiech w te dni jest nie mile widziany (no chyba, że w drodze na lotnisko ;)) By nikt nie krępował się przy śpiewaniu kolęd. By telefon wyświetlał połączenia tych, z którymi nie możemy być, ale na których głos niecierpliwie czekamy. By łzy wzruszenia przy łamaniu opłatkiem nie były słone. By ciepło z kominka tego dnia było jeszcze bardziej ciepłe. By śmiech z pokoju dzieci rozbrzmiewał jak najpiękniejsza kolęda. By bombki na choince odbijały najpiękniejsze chwile w naszym życiu. By ten obraz towarzyszył nam w najpiękniejszych wspomnieniach... Tego właśnie sobie życzę.

Wam również składam najserdeczniejsze życzenia, a przede wszystkim spełnienia marzeń. By nie zabrakło przy Was osób bliskich, by opłatka starczyło dla wszystkich, by dwanaście dań cieszyło oczy, by zdrowie towarzyszyło Wam nie tylko w święta ale każdy powszedni dzień, byście łatwo pożegnali smutki i zmartwienia, a  przede wszystkim urazy i gniew. Byście w ten dzień podali sobie dłoń i szczerze przeprosili. Byście pamiętali nie tylko o sobie, ale też o innych potrzebujących. Byśmy wszyscy byli szczęśliwi. Pamiętajcie, to wyjątkowy czas... I czy wierzymy bardziej czy nie, czy mamy więcej czy mniej, czy lepiej czy gorzej - to nie ważne. To nie czas na złe emocje. To czas na miłość, radość i dobro. Czas na spokój.

Chciałam Wam również podziękować.

Podziękować za odwiedziny tutaj. Dziękuję za każdy komentarz. Udało się przez półtora roku nie mieć ani jednego niemiłego :) Mam nadzieję, że to dlatego, że podoba Wam się sposób w jaki prowadzę bloga, a nie dlatego że jest mało popularny ;P Ale chyba tak wolę. Wolę by był mniej popularny i gościł takich ludzi jak do tej pory! :) Dziękuję każdej z Was za to, że nasze blogowe więzi się zacieśniają i niejednokrotnie mam wrażenie, że utworzyliśmy blogową rodzinę :)

Wesołych Świąt!


A taki dom zostawiamy na Święta :)

Agatki pokój:

1-DSC_0195 1-DSC_0165 1-DSC_0163 1-DSC_0164 1-DSC_0170Przystojone2 1-DSC_0192 1-DSC_0182 1-DSC_0184 1-DSC_0194 Przystojone Przystojone1


I pozostałe kąty:


1-DSC_0200 1-DSC_0219 1-DSC_0215 1-DSC_0202 1-DSC_0206 1-DSC_0229 1-DSC_0235 1-DSC_0198 1-DSC_0208 1-DSC_0205


 

środa, 18 grudnia 2013

Gifts

1-DSC_0096


Oto winowajcy mojego dzisiejszego niewyspania! I w dodatku to nie wszystkie zapakowane prezenty! Ale już nie miałam siły na więcej. Dziś ledwo wstałam. Jestem śpiochem i zarywanie nocy jest dla mnie koszmarem! Agatka też wysypia się dopiero wtedy, gdy prześpi 12 godzin. Oczywiście wyjątkiem są tu weekendy - bo wtedy za żadne skarby nie pośpi dłużej jak do 7:40, mimo że dzień wcześniej pozwalam jej dłużej posiedzieć (do 21:00)!

W połowie pakowania załamałam ręce (bo zapomniałam kupić złotą wstążkę i czerpałam z tego co już miałam) i już dopadały mnie myśli: przecież i tak wszyscy podrą te opakowania, po co się spinać, przecież i tak to się pognie w walizce, przecież nikt nie zwróci uwagi na opakowanie, przecież, przecież... ale zamiłowanie do estetyki zwyciężyła. I tak jestem lekko zawiedziona, ale nie mogłam inaczej popakować, bo muszę się zmieścić w wykupionym bagażu, a jeszcze tyle rzeczy do zabrania! Pakować skończyłam o pierwszej z minutami. Potem zatarłam wszystkie ślady zbrodni ;P Bo ta moja Agacina, to cwana bestia jest i potrafi zapytać o najmniejsze szczegóły - A DLACEGO? Już raz zapytała mnie "co to jest, dlacego i po co" - trzymając papier do pakowania prezentów w ręku. Papier leżał w szafie na dość wysokiej półce, więc musiała się trochę postarać by go stamtąd wyjąć... o.O !!! Więc wolałam tym razem nie kusić losu o podobne pytania. I tak boję się, że przy odpakowywaniu będzie strzelać tekstami typu "o! Takie wstązki jak u nas!" :P

p.s. do świąt zostało 6 dni!!!

1-DSC_0091 1-DSC_0095 1-DSC_0098 1-DSC_0105 1-DSC_0106

wtorek, 17 grudnia 2013

Jest taki dzień...

16.12.2013

1-DSC_0076 1-DSC_0083


Wczoraj w przedszkolu odbyło się przedstawienie z okazji zbliżających się Świąt :) Były kolędy, wierszyki i piosenki Świąteczne w wykonaniu naszych pociech :)

Jak ja uwielbiam przedstawienia z udziałem Agatki! Ona najwidoczniej też, bo przygotowana była w 100% :) Śpiewała najgłośniej i najaktywniej. Po przedstawieniu zebrała sporo pochwał od widzów :) Niestety tym razem Tata nie mógł przybyć na przedstawienie, ponieważ w trybie pilnym załatwiał dokumenty do wyjazdu do Norwegii, które zgubił w piątek 13go :( O mały włos, a Mamy tez nie byłoby na przedstawieniu. A wszystko dlatego, że ubzdurałam sobie, że przedstawienie jest na 16:00, a było na 15:30! O tyle dobrze, że postanowiłam być pół godziny wcześniej, by dopilnować strój Agusi. Miałam dla niej czerwony kołnierzy, który chciałam dopiąć do białej bluzki i buciki... W połowie drogi do przedszkola dostałam telefon od Pani dyrektor, czy będziemy na przedstawieniu, bo wszyscy czekają na nas!!!! To było dla mnie zdziwienie! ;) Kiedy już zasapana stanęłam na widowni, wyjęłam kamerę i "kręciłam". W połowie przedstawienia  okazało się, że nie włączyłam nagrywania :P Więc nagrałam tylko połowę :( Jak to Agatka mówi: "Ale z Ciebie gapa Mamooo!"

Nie wyobrażam sobie nie być na chociażby jednym przedstawieniu Agatki!! Naprawdę jestem pełna wdzięczności dla Pani Dyrektor za telefon...

To przedstawienie natomiast uświadomiło mi, jak moje dziecię szybko rośnie... Jaka jest zdyscyplinowana, grzeczna i mądra - pomyślicie "tak, tak zachwalanki matki polki" - Może i tak, ale ja patrzę bardzo krytycznie na ludzi, zwłaszcza najbliższych mi osób i wiem, że moje zdanie jest bardzo obiektywne.

1-DSC_0084


A tu zdjęcie w wykonaniu mojej córki :) <3  (co raz częściej prosi mnie, żebym pozwoliła jej zrobić zdjęcie mi albo misowi :)

1-DSC_0085

piątek, 13 grudnia 2013

Ze złej strony - ja

Są dni, kiedy wstaję lewą nogą. Nie cieszy mnie nic, nie interesuje mnie nic. Telewizor nie ma wtedy racji bytu, radio milczy. Każdy najmniejszy pyłek kurzu podnosi mi ciśnienie aż do bólu głowy. Ręce pracują szybciej, mocniej, bardziej nerwowo.

Nie mam ochoty odpowiadać na żadne pytania. Nie mam ochoty towarzyszyć w rozmowach.

W takie dni Jej też nie oszczędzam. Do wspólnej zabawy ociągam się niemiłosiernie, bardziej wtedy towarzysząc ciałem niż duchem i sercem. Odpowiadam gdy muszę, czasem nie odpowiem wcale. Na wszystko co mnie irytuje (a irytuje mnie wtedy wszystko) albo cisnę słowo po słowie przez zaciśnięte zęby, albo przewracam oczami zatrzymując w sobie złość.

Jestem nerwusem. Bez dwóch zdań. Kiedy mnie coś wkurzy nie powstrzymuję się, pokazuję wszystkim swój czarny charakter.

I gdyby mi tylko żal nie było roztrzaskałabym wszystkie dzbany, porozrzucała koce, wzięła młotek i waliła w ścianę... by dać upust swoim emocjom, które przychodzą nie wiem skąd.

W takie dni wolę uciekać w kąt, by jak najmniej osób krzywdzić. Bo nie raz potem tego żałuję. Ale kiedy się nie da marzę, by ten dzień się skończył. Dlatego celowo sama  staram się zakończyć go jak najprędzej. Wtedy kąpiel, kolację i czytanie bajek skracam do minimum.

I czekam na sen, który skutecznie koi moje nerwy.

Kładę się, by wstać z nową energią, uśmiechem na twarzy i już nie psuć innym humoru...

Agusia, przepraszam za każdy taki dzień Myszulku :* ...

1-DSC_0016 1-DSC_0011 1-DSC_0013 1-DSC_0014 1-DSC_0017 1-DSC_0025 1-DSC_0026 1-DSC_0030 1-DSC_0051 1-DSC_0056 1-DSC_0053 1-DSC_0009 1-DSC_0060 1-DSC_0062 1-DSC_0070


Pierniczki na święta w Norwegii, na świąteczne spotkanie w przedszkolu, dla domowych łasuchów :) Agatka cały czas uparcie powtarzała, że najpierw zjemy a potem powiesimy na choince. Okazało się, że nie lubi :P



.

środa, 11 grudnia 2013

Daleko nam

Daleko nam do kultury osobistej. Do wyrażenia słowa mniej wulgarnego niż te, które należałoby wypipczeć.

Daleko nam do empatii. By w geście współczucia, objąć, przytulić, pocieszyć, wesprzeć.

Daleko do wzajemnego poszanowania dla inności. Do akceptacji. Bo z tolerancją nam nie po drodze.

Daleko nam do chęci poznania siebie nawzajem.
Bo łatwiej ocenić z góry i skazać niż zapytać, przyjrzeć się bardziej, zastanowić, próbować zrozumieć.

Daleko nam do uśmiechu bezinteresownego.

Daleko by odpowiedzieć Dzień Dobry. Łatwiej spuścić głowę, odwrócić wzrok, udać że nie zauważyliśmy.

Daleko by pomóc.
Prościej palcem wytknąć i wyśmiać.

Daleko nam do przyjaźni. Bo za plecami język świerzbi i krytyką zapluwa.

Daleko nam do opanowania.  Bliżej do wybuchu agresji, emocjonalnego wyładowania emocji.

Daleko nam do wspólnoty. Bliżej do podziałów.

Daleko do zmiany na lepsze. Wolimy stare nawyki. Bez przywiązywania uwagi, że można być bardziej.

Daleko nam do walki o czyjeś dobro. Łatwiej stanąć z boku, popatrzeć, ocenić, skrytykować, ale nie daj Bóg się wtrącić. To nie nasza sprawa.

Daleko nam do wzajemnego szacunku. Bliżej do oplucia, podeptania, szturchnięcia, krzywego spojrzenia, oceny niesprawiedliwej.

Myśli z tego posta towarzyszą mi dość często. Za często. Bo wszystkie zdania wynikają z życia. Z sytuacji, które miałam okazję zaobserwować, w których miałam okazję uczestniczyć.
Jedną z takich sytuacji to ta, kiedy codziennie z uśmiechem na twarzy przekraczamy z Agatką drzwi przedszkola dzieląc się uśmiechem z innymi i witając się z nimi serdecznie. Co otrzymujemy w zamian? Nic. Ocierający się ze mną ramieniem ojciec koleżanki z grupy Agatki udaje, że nie słyszał mojego Dzień Dobry mimo, że patrzył mi prosto w twarz. Mamy skrzętnie chylą głowę w chusty, strzepują włosy na twarz przechodząc bez słowa. Czasem niektórzy spojrzą jak na głupka. Trudno. Idziemy dalej. Mówimy każdemu, uśmiechamy się dalej, chociaż z każdym kolejnym brakiem odzewu ciężej kąciki ust podnieść. Myslę sobie, że może za młoda jestem. Ale na co? na szacunek od starszych? (jak starszych? bo niektórzy przypuszczam trzy pięć lat więcej mają). Może gorszym autem jeżdżę? No nie jest najnowszy. Najgorszy tez nie. Widzę, że starszymi też podjeżdżają na parking przedszkola. Ale czy szata zdobi człowieka?

Druga sytuacja, która zdarza się nagminnie to komentarze w sieci. W blogowym świecie co raz więcej tych niemiłych. Tych, gdzie każdy pomyje na siebie wylewa. Wytyka, docieka, krytykuje. Zresztą nie tylko na blogach. Wystarczy wejść na jakikolwiek serwis informacyjny, czy YouTube. Ilość komentarzy zawsze jest zatrważająca. Powstają potyczki słowne. Nikt się nie powstrzymuje, publicznie bluźnierstwami sypie. Obejrzałam niedawno teledysk do piosenki My Słowianie, zaczęłam czytać komentarze. Zdenerwowałam się, zawstydziłam się, poczułam zażenowanie i... bezsilność, bo wszystkich pouczyć nie dam rady. Nie wytłumaczę każdemu z osobna, że bywają tu dzieci, że szacunek wypowiedzi do drugiej osoby zachować trzeba, że każdy ma prawo słuchać i tworzyć muzykę jaka mu się podoba. Żyjemy w wolnym kraju i skoro ludziom podoba się ten utwór to nie wyzywaj ich za to. Im równie dobrze może nie podobać się Twój styl muzyczny. I miałoby się ochotę zaśpiewać MY Słowianie z brakiem kultury...

Czy tak trudno spojrzeć sobie za kołnierz, zanim wypowiemy się na temat drugiej osoby? Na ile znasz osobę z którą chcesz dyskutować i określić ją mianem? Czy na tyle, by ocenić czy jest zła, czy dobra, czy mądra, czy głupia, czy zasłużyła na to co posiada czy nie? Czy tak ciężko zaakceptować inność drugiego człowieka? Nosi się na kolorowo? Niech nosi! Nosi się na czarno? To nie znaczy, że ćpun! Nosi torebkę za tysiąc złotych? Jeśli nie ukradła to znaczy, że zapracowała sobie na nią. Słucha disco polo? Nie krytykuj, nie oceniaj. Włącz swoją ulubioną płytę i rozkoszuj się nią, bo nikt Cię nie zmusza do polubienia innej. Jest tyle stacji radiowych i tyle  form przekazu, że każdy znajdzie odpowiednie dla siebie, bez wchodzenia sobie w drogę.
Czy nie możemy po prostu uśmiechnąć się do siebie, poznać się bliżej, zaakceptować siebie? Przecież to dobrze, że są różni ludzie. Jest ciekawiej, jest przyjemniej. Bo gdyby w towarzystwie były same poważne osoby to nie byłoby z kim się pośmiać, bo gdyby wszyscy nosiliby się na czarno to było by nudno.

Podnieś głowę, rozejrzyj się. Ten z jedną ręką i ten na wózku, ten biedny i ten bogaty, ten rudy i ten łysy, ten z tatuażem i ten z krzyżykiem, ten ładny i ten mniej przystojny, ten z biurowca i ten ze śmieciarki - oni wszyscy tak jak Ty są ludźmi. I dopóki nie robią krzywdy innym, dopóki nie kradną i nie zabijają, dopóki sprawiedliwi i prawi - Ty nie możesz ich oceniać i krytykować, a tym bardziej ubliżać i krzywdzić!

I nie jest tak, że belki we własnym oku nie widzę, a drzazgi w cudzym się dopatruje, bo staram się być lepszym człowiekiem. Różnie bywa z efektami, ale przynajmniej się staram. I swych starań efekty widzę. Może dlatego co raz częściej zauważam te złe nawyki innych ludzi? Bo kiedyś idąc z nimi za pan brat myślałam jak oni. Nie czułam, że gwoździe które noszę w kieszeni kują. Na szczęście teraz stoję po drugiej strony barykady. Co mnie zmieniło? Wiek? Dziecko? Doświadczenia? Nie wiem. Mam nadzieję, że moja postawa będzie natchnieniem dla innych.

wtorek, 10 grudnia 2013

Rodzina O. w niedzielę

Jeśli myślicie, że jesteśmy spokojną, zrównoważoną rodziną to Was zaskoczę ;P Nie jesteśmy ani spokojną ani nudną rodziną (no może czasem ;). Zazwyczaj wszystko u nas jest przewrotne. Potrafimy w pięć minut podjąć decyzję o wyjeździe za miasto na weekend, czy zmienić plany stojąc gotowi do wyjścia. Potrafimy tańczyć przed lustrem strojąc głupie miny albo udawać staruszków z takim zaangażowaniem, że do każdego teatru by nas przyjęli. Zresztą wcielanie się w siebie za trzydzieści - czterdzieści lat, to nasze ulubione wygłupy :) Wspominamy wtedy rzewnie nasze perypetie z dawnych i obecnych lat naśmiewając się z siebie wzajemnie. Potrafimy bić się i szarpać, jednak to ja zawsze potem uciekam, a Tata z radością stwierdza, że jestem cienias. Zapewniam go wtedy, że gdybyśmy weszli na ring i miałabym pierwszeństwo zadania ciosu to powaliłabym go w pięć sekund :P Takie przepychanki słowne towarzyszą nam dość często. Uwielbiamy to. Chociaż czasem któreś z nas przekracza granicę i dostaje reprymendę :P W towarzystwie niektórzy myślą, że my tak na poważnie, a my za chwilę objęci patrzymy sobie z miłością w oczy aż mdło. Brr... ;P

Agata zarażona takimi wariacjami dołącza do zabaw, a często sama je prowokuje. Wyglądamy wtedy raczej jak rodzina z ZOO, niż homo-sapiens :P

Nie każdy z rodziny czy przyjaciół nadążą za nami. Niektórym nasze wygłupy i styl życia nawet jest w niesmak. Na szczęście nie mieszkają z nami więc nie musimy się nimi przejmować :P

Są też dni, kiedy żadne z nas nie ma ochoty na wygłupy i żarty i stajemy się stateczni, spokojni, zdyscyplinowani, aż do znudzenia. Wszystko zależy od dnia i często od towarzystwa ;)

Ostatnia niedziela była przykładem naszego bycia. Wstaliśmy rano i zamiast pójść grzecznie do łazienki by się umyć, ubrać i przygotować do śniadania, to w sypialni Tata z Agatą odegrali koncert na dwie gitary i bębenek ;P Matka podśpiewywała i robiła zdjęcia. Kiedy w orkiestrze doszło do spięć kto ma grać na gitarze, kto na bębenku, a kto śpiewać, wtedy ja sprytnie po angielsku wymknęłam się do kuchni i zrobiłam zgodne śniadanie.

1-DSC_0142 1-DSC_0145 1-DSC_0131 1-DSC_0132 1-DSC_0134 1-DSC_0148 1-DSC_0153 1-DSC_0156 1-DSC_0171 1-DSC_0168 1-DSC_0169 1-DSC_0181 1-DSC_0182 1-DSC_0183 1-DSC_0186


Plan dnia była taki: śniadanie, wymiana opon, spacer, obiad, basen, choinka, pierniki. Szybko zauważyłam, że nie wszystko nam się zmieści w terminie do godziny 19.00 więc zaczęliśmy debatować. Wyeliminowaliśmy basen przesuwając go na drugi weekend i po spacerku i obiadku pojechaliśmy w poszukiwaniu choinki :) Tak, tak. Nie za wcześnie ;) Do świąt zostały dwa tygodnie, a my chcemy się nacieszyć świąteczną atmosferą w domu, bo tak jak wspominałam wcześniej na święta wyjeżdżamy. W poprzednich latach choinki ubieraliśmy na dzień, dwa przed wyjazdem, a gdy wracaliśmy to te zostawiały po sobie jedynie zielony dywan i sterczące badyle w doniczce. Tyle z nich mieliśmy. A w tym roku choinki nie dość, że dwa tygodnie przed świętami to w dodatku dwie! A jak! Jedna do salonu, druga do pokoju Agatki. Ta druga jeszcze nie dojechała, więc czekamy. Po drodze do domu okazało się, że zapomnieliśmy kupić donicę i ziemię. Było dość późno i nikomu nie chciało się wracać do sklepu (nienawidzę zakupów). Nie dla nas takie przeszkody! Wszystko da się wykombinować ;P Agatka pożyczyła mi duże wiaderko do piaskownicy i do niego przesadziłam drzewko jarzębiny, natomiast choinkę wsadziliśmy w wiklinową donicę po jarzębinie ;) Ziemię przyniósł tata z osiedla , bo akurat remontują jakieś węzły więc mamy wykopalisko. Mam nadzieję, że nikt nie zauważy braku trzech kg ziemi :P W międzyczasie (podobno nie ma czegoś takiego jak międzyczas ;)) zrobiłyśmy z Agatką dekoracje, bo jej choinka będzie ozdobiona dekoracjami zrobionymi przez nas :) Cała dekoracja choinkowa na dużej i na małej choince została podyktowana przez Agatę. Nie mieliśmy nic do powiedzenia w tej kwestii. Dyktowała nawet w której kolejności mamy wieszać łańcuchy. Rozdzielała bombki dla każdego, i wieszała je tam, gdzie ona chciała. Poddaliśmy się. Przez kilka lat to my wybieraliśmy jaki kolor będzie dominował, jednego roku złota, innego czerwona, raz z łańcuchami, raz bez. A teraz mamy full color i niech tak zostanie! :) Radość Agatki jaka płynie z ubrania choinki jest ogromna! Co chwilę staje przed nią zadzierając głowę do góry i robiąc maślane oczy powtarza "Piękną mamy choinkę!". Owszem!

1-DSC_0190 1-DSC_0191 1-DSC_0192 1-DSC_0214 1-DSC_0199 1-DSC_0210 1-DSC_0211 1-DSC_0221 1-DSC_0222 1-DSC_0226 1-DSC_0220 1-DSC_0231 1-DSC_0234 1-DSC_0194 1-DSC_0001 1-DSC_0006 1-DSC_0004