czwartek, 14 lutego 2013

Bilans

DSC_0498Bilans dwulatka mamy dawno za sobą. Kartki zapisane pozytywnie, nawet z dodatkowymi plusami - tak nam dziecko pięknie rośnie! Wróć - rozwija się, bo wzrostem to bardziej ku niższej linii, wagą też, więc raczej "średniaczka",  jak to powiedziała Pani Doktor. "Wygadana, rozumna i wszystko na miejscu, poprawnie się kształtuje. Dla pewności do okulisty na rutynowe pierwsze badania." I tyle w kwestii bilansu. Nie powiem Panią Doktor "porządną" mamy, co nie zlewa nas zwykłymi pobieżnymi badaniami, a wręcz przeciwnie bada Agacinę od góry do dołu ze wszystkimi szczegółami, poświęcając nam tyle czasu ile tylko potrzebujemy. Dla pewności dodam, że korzystamy z prywatnej opieki.


Nie raz patrząc na nowe gesty Agatki, na jej nowe umiejętności, na to jak się rozwija, słuchając jej nowych słówek, wyrażeń, zdań myślę: obym tylko zapamiętała, by jej to kiedyś opowiedzieć. Ale niestety pamięć ulotną mam i dużo rzeczy już nie pamiętam, chodź dziecko moje dopiero dwa i pół roku ma. Kalendarz? W ciąży prowadziłam jako taki, nie sprawdza się, bo zawsze przy przeprowadzce (a tych u nas średnio co roku jedna) gdzieś się zawieruszy. A i nie daj Bóg, jak gdzieś się czymś zaleje (tak jak przy jednej z przeprowadzek cała kolekcja moich gazet farbą do ścian, bo ta nieszczęsna otworzyć się raczyła i rozlać po całym aucie!). I Matce Geniuszce do głowy wpadło: Babo, po jaki czort masz blog? Nie od dziś wiadomo, że nawet jeśli komputer  zawiedzie, to słowa tutaj zapisane zostaną i czekać będą na najważniejszego czytelnika mego :) Więc piszę,  by za kilka lat usiąść i powspominać, pośmiać się. Tak dla siebie, dla Agacinki. Tak o!


Agatka ma dzisiaj dwa lata, siedem miesięcy, osiemnaście dni. Nadal blondyneczka z rzadkimi włoskami, co po przebudzeniu każdy w inną stronę, a czasem nastroszyć się potrafią tak, że sam Chopin pozazdrościłby! ;) Białe ząbki, równe w rządku, w ilości takiej jak powinny :) Kilo trzynaście czterysta, wzrostu około 100cm. Oczy nadal błękitne, błyszczące, szczere i najpiękniejsze ze wszystkich, które do tej pory na mnie patrzyły. Uśmiech szeroki, cudowny, co radość we mnie ogromną rozbudza, co potrafi wszystkie smutki rozwiać i zmartwienia w kąt wyrzucić. Uśmiech dla mnie najważniejszy, którym raczyła mnie obdarzyć już pierwszej wspólnej nocy. Uśmiech co oczy rozjaśnia i miód na me serce leje. Na prawym policzku od grymasu tego nawet czasem dołeczek się pojawia. To po Tatusiu, co za każdym razem, gdy wspomnę dumnie pierś do przodu wypina :)


Kompanem codziennym do zabaw, do snu, na zakupy i na spacer, w przedszkolu i w podróży, przy śniadaniu, obiedzie i kolacji, przy herbatce i do oglądania bajek jest Miś. Nie, nie bezimienny. Na imię mu Miś :) I tak bez względu na humor Agatki, Miś towarzyszy jej pod pachą od dwóch lat. I żaden inny: lepszy, ładniejszy, droższy, większy, mniejszy, zgrabniejszy, bardziej kolorowy lub mniej nie zdobył serca Agacinki. O tej miłości planuję od dawna napisać oddzielny post, bo Miś zdecydowanie na to zasługuje :)


Lalkami Agatka też chętnie się bawi. Lalę Dużą ma i Maciusia i Lalę Małą i każda swoje dłuższe lub krótsze "pięć minut" miała i teraz ustąpić pierwszeństwa Dużej Lali musiały, bo ta najczęściej z nich trzech pielęgnowana jest. Zwłaszcza dlatego, że kąpać się może z Agacinką w wannie i płacze łzami "prawdziwymi" i siku robi, za co Agacinka zawsze palcem pogrozi i nagada się przy zmianie pieluchy i długo rozwodzi na temat sikania do nocnika, który Lala też  swoim "pakiecie" posiada.


Wszystkie zabawki Agatka z cierpliwością anielską i czułością największą do kołyski układa, w wózkach wozi, karmi, przewija, a nawet swoje łóżeczko chętnie z nimi dzieli. Ostatnio nawet Piraci zostali ugoszczeni i położeni spać, chodź miniaturowi na wielkość Agatki dłoni. I właśnie Piraci też często do zabaw wyciągani są, bo można z nich solidną drużynę zbudować i za przykładem Mamy głosy różne pod nie podkładać, historyjki tworzyć, ale zawsze na pełnym morzu! :)


Uwagi codziennej nie ujdzie też Agatce hamak, co w pokoju wisi. "Mama bujaj" i już Agatka nad podłogą świdruje to w lewo to w prawo, w przód i w tył. W kuchence, co Mama i Tata własnymi rękami stworzyli Agacinka codziennie zupę pomidorową gotuje, dla mamy kawę, bo lubi, czy herbatę na rozgrzanie. Z pieca ciasto wyjmie, poczęstuje, "ale uwazaj, bo si, golące!". I mogę powiedzieć szczerze, że u Agacinki zawsze z uśmiechem  na twarzy przyjęta jestem, usiąść na najlepszym krzesełku mogę i nie wygoni, ani do zrozumienia nie da, że już ma dość pogawędek o niczym. A gościnność u niej jak w staropolskiej serdecznej rodzinie.


Na spacery bardzo lubi chodzić, chociaż jak mocne mrozy, to nie koniecznie, bo zimna nie lubi. Każde wyjście na dwór musi zacząć lub zakończyć kilkoma minutami na huśtawce. To rytuał już. I najlepiej dużo gadać i biegać w czasie spaceru, to wtedy najbardziej udany. Ostatnio najczęściej chodzimy "na mostek", bo tam Agatka patyki rzuca do rzeki. I tylko nie lubi, gdy koparka nam spokój zakłóci, bo bardzo się jej boi.


Zaś u Marcelka najlepsza zabawa właśnie koparkami jest. U niego zresztą każde auto cieszy się uznaniem Agacinki. I tylko zawsze ze sobą musimy brać jeździk, bo Marcelek  jeden ma, a wyścigi to punkt obowiązkowy każdego ich spotkania. A te spotkania to różnie się odbywają. Raz śmiechu pełno i ubaw po pachy, biegają po całym mieszkaniu i sekundy bez zabawy nie ma, a czasem kość niezgody jakaś się między nich się wkradnie i co raz któreś z nich płacze, bo zabawki sobie zabierają, bawić się chcą każde w co innego,a  nawet zdarzy się, że do bójek dojdzie... Lecz jakiekolwiek by to spotkanie nie było, to zaczyna i kończy się tak samo. Mocno tulą się do siebie, buziaki dają i "ceść, co u Ciebie słychać?", "papa" "do zobacenia", co natomiast kilka minut wcześniej okraszane jest panicznym płaczem, bo rozstać się trzeba, a oni nie chcą, bo kochają się mocno i tęsknić będą! "Malcelek to blacisek mój" / "Atatka moja" / "Kawa Cie Malcelek" / "Atatka, Tocham Cie Atatka" / "Psyjedzies do mnie Malcelek?" / "Tak psyjade" / "Pojedziemy do Malcelka?" / "Mamo, kiedy Atatka psyjedzie, w sobote?" A kilka miesięcy temu do siebie "Ata" i "Pejek" wołali ;)


Po świętach Bożego Narodzenia i po feriach niedawnych, Agatka lubością niezwykłą zapałała do Kubusia i Oli, chodź nie oszukujmy się tu Kuba jednak pierwsze skrzypce gra. Chodź początki ich spotkań były trudne, bo oni na Mazurach, a my na Dolnym Śląsku i rzadko się widujemy, to z każdą godziną więź coraz większa ich łączyła, by dziś codziennie Agatka wspomnieć musiała te chwile z nimi spędzone i namiętnie czekała na każdą rozmowę na Skype. I nawet po feriach, tak bardzo nielubiana Ciocia Justyna, mama Oli i Kuby, fajna okazała się być. I nawet te jej łaskotki i granie na nosie już nie takie denerwujące były ;)


W menu Agatka gdyby mogła to ustawiłaby sobie na dzień dzisiejszy tylko kilka rzeczy: zupę pomidorową, zupę jarzynową, kaszkę manną na mleku, kanapki z pasztetem, płatki z mlekiem (koniecznie kulki!), Monte i "pysny jogulcik" czyli Fantazja z kulkami czekoladowymi, jabłko i Tik Taki lub Mentosy owocowe. Resztę zje, owszem, ale zapytana co zje na śniadanie/obiad/kolację wymieni jedną z tych rzeczy. Nie lubi natomiast cytrusów, pogardzi jogurtem z kawałkami owoców, skosztuje tylko kawałek czekolady, nie lubi pomidorów (ogórki i marchewkę surową zaś bardzo!), nie zje naleśników. I tu zagadka, bo ja w ciąży mogłam je jeść codziennie i był to (z rybami) mój jedyny ciążowy wymysł.


Skarpet nie lubi, w kapciu zazwyczaj jednym chodzi, a najlepiej to tylko boso. Kalosze to jej ulubione buty. Latem kapeluszy nie za bardzo, lepiej czapka z daszkiem, a zimą nienawidzi, gdy w ręce zimno, więc gdy rękawiczka spadnie i ręka śniegu dotknie, to płacz i pisk nagły. Najlepiej, gdy odzienie "kaptul i kiesenie" ma, to ten najlepszy.


Umie liczyć do trzynastu, kolory wszystkie podstawowe zna (przez krótką chwilę nie mogła zapamiętać czerwonego, a żółty to jej ulubiony), stopniuje: mały, duży, mniejszy, większy, od niedawna odróżnia górę od dołu, zna kilka bajek praktycznie na pamięć, chętnie zaśpiewa całą piosenkę o lokomotywie i sto lat :), puzzle układa w mgnieniu oka, nawet te najmniejsze i nawet te po 100 elementów. Samochody namiętnie z Tatusiem ogląda pytając czy to silnik, czy chłodnica, czy Nissan, czy Beemka. I mogłabym tu wypisać jeszcze mnóstwo innych rzeczy, ale chyba każde dwu i pół letnie dziecko takie rzeczy potrafi :)


I na koniec dzisiejszego bilansu słów i słówek kilka w aktualnym wydaniu Agaciny:


Idź ty mała kozo! (do Matki pierworodnej tak! ;) ,


suspokój sie,


dua (dwa),


Kawa Cie Mama,


Kawa Cie Tata (Kocham Cię),


Moja BeEmKa (auto BMW),


dzielna jesteś Mama,


fajna jesteś,


lozumiem,


Jak psyjedzie dziś Ola i Kuba to będę wesoła,a  jak Ola i Kuba nie psyjedzie to będę smutna!,


Staltujemy, gotowi, stalt!,


Udało sie mi!


I jeszcze tysiące razy dziennie: pseplasam, plosę i dziękuję :)


Takie to dziecko moje niezwykłe i utalentowane! :) Wspaniałe i cudowne! Najpiękniejsze, najmądrzejsze i najcudowniejsze! I żadne inne dla mnie nie będzie nad, bo to Moja Agacina! ;)


I post się zrobił długi jak rzeka, więc tylko dla wytrwałych ;)


DSC_0467 DSC_0499 DSC_0506

7 komentarzy:

  1. No to jeżeli mam szczerze powiedzieć, to jest super rozwinięta ta Agacina :) Oczywiście porównują z moją w wieku 2 lat. Nie potrafiła sklecić 3 wyrazów :D Zapytana, co będzie jeść, odpowiadała - jajka :) Teraz ma 2 lata i 7 miesięcy i jajka nadal królują z tym, że kinder :)
    Bilansu jej nie zrobiłam, a teraz nie mam jak, bo tu nie robią. Nie wiem, czy jest głucha, czy przebiegła i słyszy co chce, ale od jakiegoś tygodnia, o co bym nie zapytała, to słyszę: Hę ? co mówiłaś? po czym odpowiada, albo i nie, w zależności od humoru. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  2. ha ha to się uśmiałam, dzieci są śmieszne. Mają swoje "fazy". Powiem Ci szczerze, że Agata też miała taki moment, gdy na każde zwrócenie się do niej odpowiadała "Cooo?" I najpierw tak jak Ty, przestraszyłam sie, że coś jest nie tak, ale potem zauważyłam, że po prostu spodobało jej się słowo "co" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No, tylko że to jej "hę" coraz bardziej mnie martwi. Jak pójdę tu do lekarza, to stwierdzi, że wszystko ok. Jak mówię do niej szeptem to ona słyszy wszystko i powtórzy. Może to kwestia tego, że w tym mieście jest tak gwarnie, wszyscy krzyczą... nie wiem, będę obserwować ;-)
    A moja cwana, jak tylko wstanie, to pyta co jest w szafce. Kiedyś trzymaliśmy tam słodycze, ale teraz lokalizacja została zmieniona, więc pyta po kolei, co gdzie jest, każe nam każdą szafkę otwierać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj zdolną panienkę masz w domu, moja niedługo skończy 3 lata i na bilansie to wogole nie chciała współpracować..;/

    pozdr i zaparaszam do nas, my na pewno będziemy zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No muszę potwierdzić chodź znam Agatkę z dwa tygodnie tylko - jest cudna, prześliczna i baaaardzo mądra. W pierwszy dzień jak mój synek przyszedł do żłobka z uwielbianym kalendarzem BMW (tatusia oczywiście) Agatka powiedziała: ooo ja też mam beemke :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hehe Dziękuję :) Beemka to jej ulubione auto ;)

    OdpowiedzUsuń