czwartek, 7 marca 2013

Stali bywalcy aptek

ObrazekNie wiem co robię źle. Nie mam pojęcia. Nie przegrzewam. Ubieram rozsądnie (przynajmniej tak mi się wydaje). Dbam, żeby Agacina jadła dużo warzyw i owoców. Wietrzę mieszkanie. Podaję tran. A jednak od roku co drugi miesiąc bywamy u lekarza i kończy się na lekach, dwa razy w roku na antybiotyku, raz w szpitalu.


...Do dwudziestego miesiąca życia Agatka była okazem zdrowia. Czasem tylko zakatarzyła. Nic więcej. Jak miała dziewięć miesięcy musiałam zapisać ją do żłobka i jak każda matka robiłam w gacie, że od razu zaczną się choroby. Nic bardziej mylnego. Do lutego zeszłego roku. Choroby sypią się jak z rękawa. Agacina nawet nie startuje z przeziębieniem, tylko od razu z grubej rury grypą, zapaleniem gardła, zatok, krtani albo anginą. W październiku obie miałyśmy zapalenie płuc, w listopadzie Agatka odwodniona trafiła do szpitala po ostrej grypie żołądkowej. W szpitalu miała podejrzenie salmonelli, bo tak silnej reakcji na grypę żołądkową dawno nie mieli. Zresztą ja sama byłam w szoku, że Ona odwodniona, bo nic na to nie wskazywało. Owszem dwa razy wymiotowała i częściej się wypróżniała, ale po 3 dniach było wszystko w porządku, zresztą wezwana do domu Pani Pediatra (niestety nie nasza, tylko aktualnie "dostępna" na wyjazdy domowe) też tak stwierdziła. W nocy Agata dostała silnych bóli brzucha i przez 12 godzin nie robiła siku. Rano poleciałyśmy do przychodni, tam Agacinka od razu na wejściu zwymiotowała i to był sygnał dla Pań z rejestracji, że trzeba zapisać ją w pierwszą lukę. Wyszłyśmy ze skierowaniem do szpitala.


Po grypie Agacinka znowu miała infekcje górnych dróg oddechowych i antybiotyk. Więc cały listopad i kilka dni grudnia na lekach. Święta spokojne, a pod koniec stycznia kolejne zapalenie zatok z podejrzeniem zapalenia oskrzeli. A ja ostre zapalenie oskrzeli, na które zachorowałam już długo wcześniej (!). W lutym znowu ja (tydzień po odstawieniu antybiotyku) dostałam grypy!


Marzec. Agatka dwa tygodnie temu dostała kataru. Zaczęło się od ciężkich nocy z zatkanym nosem, więc budziła się co chwilę z płaczem. Pomagały okłady mokrego ręcznika na grzbiet nosa. Katar jak to katar. Mimo, że nadwrażliwa po tym wszystkim stałam się okropnie, to wariatki z siebie nie chciałam robić i katar leczyłam standardowo - kroplami do nosa. W poprzedni czwartek nastąpił koniec kataru. Chwalę się przez telefon Tatusiowi, że obroniłyśmy się... W sobotę Agacina była marudna, niegrzeczna, płaczliwa, a w nocy miała duszący kaszel. Podałam syrop. Niedziela z lekkim kaszelkiem raz na długi czas. W nocy znowu zaatakował ją katar i duszący kaszel. W poniedziałek obudziła się z zaropiałymi oczami. Od rana wisiałam na telefonie żeby umówić nas na wizytę. Diagnoza: zapalenie tchawicy i spojówek. Po tych wszystkich całorocznych zapaleniach wzięłam to na lekko, zwłaszcza, że Pani Doktor próbuje bez antybiotyku. Okazało się, że to jedna z najgorszych chorób jaka nas do tej pory spotkała. Agatka ciągle kaszle. W nocy dosłownie dusi się, aż muszę ją podnosić, bo na leżąco sobie nie radzi. Katar wrócił już w poniedziałek (podobno te jego tymczasowe "zniknięcie" to tylko kamuflaż, bo po prostu spływał tyłem) na szczęście nie zatyka nosa, ale Agatka przez większość nocy chrapie. Wczoraj w nocy dodatkowo gorączkowała. Jest osłabiona i blada. Chodź gdyby ktoś "obcy" ją zobaczył, to pewnie nie powiedziałby, że coś jest z nią nie tak. Od trzech nocy prawie nie śpię czuwając. Siedzę do późna czytając blogi, oglądając filmy. Potem mimo, że zasypiam, to co chwilę wstaję spanikowana, gdy Agatka się dusi. Przed siódmą moje kochane Dziecko z uśmiechem na twarzy oświadcza: "Jus sie wyspałam Mamo. Wstawaj." :)


Omija nas bardzo dużo. Podczas wszystkich chorób miałyśmy zakaz wychodzenia na dwór. Teraz kategoryczny. Przez całą zimę byliśmy tylko raz na basenie. W codziennej diecie królują syropy i tabletki. Pierwsze przedwiosenne słoneczne, ciepłe dni podziwiamy w oknach i telewizji. Pozostało nam uchylać okna i słuchać śpiewu ptaków, które akurat śpiewu nam nie szczędzą :)


Jutro kontrolna wizyta. Przypuszczam, że bez antybiotyku się nie obędzie. I tylko Pani Doktor pociesza, że są bardziej chorowite dzieci, że Agacinka ma prawo, bo jest przedszkolakiem, że pogoda jest największym winowajcą i że to nie moja wina... ale powiem szczerze, że coraz trudniej mi w to uwierzyć...


ObrazekObrazekObrazek

9 komentarzy:

  1. oj jak ja to dobrze znam...dwa tygodnie choroby,tydzien gora dwa w przedszkolu i tak wkoloko od wrzesnia,i ciagle zapalenie oskrzeli...a bylo do wrzesnia tak pieknie,sporadyczne drobne choroby az wyslalam ja do przedszkola z ktorego juz ja wypisalam bo poki co mamy ciagle niewiadomego pochodzenia wysypke,diagnozy rozne...najprawdopodobniej alergia ale to tez niejest w 100% pewne wiec ciagle szukamy!zyczymy duzo zdrowka dla was dziewczyny i oby juz wszystko sie unormowalo
    pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka "uroda" przedszkolaków :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo współczuję i wór zdrówka przesyłam, oby w końcu poszły sobie od Was te choróbska jak najdalej.
    Cudowne zdjęcia. Uściski wielkie:**

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję. Od wczoraj przeszłyśmy na antybiotyk i powoli się poprawia. Mam taką cichą nadzieję, że od ciepłej wiosny będzie już tylko ZDROWO. Pozdrawiam! :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. i wzajemnie! A robiliście testy alergiczne?

    OdpowiedzUsuń
  6. tak w poniedzilek ale poki co tylko na jedzonko,a dopiero 20 reszta

    OdpowiedzUsuń
  7. aha to trochę jeszcze poczekacie... oby coś wykazały (tzn lepiej by było że nic, ale skoro ta wysypka ciągle jest t już lepiej wiedzieć od czego) i będzie wiadomo na co leczyć, czego się wystrzegać. Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Maly Kopciuszeksobota, marca 09, 2013

    oj tak lepiej aby to była alergia bo były też podejrzenia i nas wysłano na konsultacje do hematologa i z ulgą już wiem,że tam wszystko ok :)

    OdpowiedzUsuń