środa, 5 czerwca 2013

Przemyślenia


Chodzi mi po głowie bardzo często. Myśl. Że ja to jednak szczęściara jestem. Może marzeń prozaicznych jeszcze nie spełniłam, ale ile już w tym swoim bagażu życiowym noszę! Partnera mam, co ze mną już równe dziesięć lat wytrzymuje, a ja z nim. I niedługo cztery lata minie jak mężem moim się zwie. Trzy lata towarzyszy nam w życiu córka. Zdrowa, mądra, szczęśliwa.
Ponad dwa lata na stałym stanowisku w pracy, z dobrym szefem. Mąż pracowity i mądrze myślący, dąży by nam byt jak najlepszy zapewnić.
I chodź różnie bywało, gdy do chleba tylko pasztet zwykły, lub i na to ciężko było, zupa na dwóch skrzydełkach, rachunki nieopłacone i ciągle nowe upomnienia, a córce pod choinkę nic nie kupiliśmy... I łzami się w poduszkę zalewałam z bezsilności. Bo taki los nas spotkał po złych wyborach młodzieńczych i po złośliwości i oszustwach osób trzecich. Zastanawiałam się wtedy czy gdyby wiedzieli jaki los nam wtedy zgotowali, ile łez przez nich wylanych, że do nerwic tak młodych ludzi doprowadzili, czy postąpili by tak samo? Ile takich ludzi jest co krzywdą innych i pracą rąk cudzych bogactwem się obstawiają, drogie drinki piją pod karaibskimi palmami, domy stawiają...

Wyszliśmy. Stanęliśmy na nogi. Nieśmiało podskakując co raz to wyżej, powoli wychodzimy z dołka. I nie jeden by powiedział "skąd na to wszystko siłę macie?". Ja wiem. Bo razem przez życie idziemy. Gdy jednemu brak sił, drugi mu pomaga. Gdy jeden osuwa się niżej, ten drugi podaje rękę i wciąga z powrotem. I mimo, że były chwile zwątpienia w naszą dwójkę, to jednak się udaje. Za każdym razem wracamy silniejsi, mocniejsi, pewniejsi, że my razem i nigdy osobno. Że bez siebie poza tym dołkiem i na równinach nie zaznamy szczęścia. I ponownie łapiemy się za ręce spoglądając w górę. I nagle okazuje się, że już opuszkami palców za równe chwytamy i lada moment z dołka wyjdziemy. A pośród nas to małe serce, co jednym uśmiechem potrafi siły więcej dać niż porządny sen.

Śmiali się z nas. Wytykali palcami. Że jak cygany, co roku przeprowadzka, że nieudacznicy, że nie potrafią sobie poradzić. I gdy nas na buty zimowe stać nie było, to takie pośmiechowisko. Z drugiej strony, gdy się powodziło to że my tak lekko w życiu mamy, że życia nie znamy, że wszystko nam z nieba, albo dostaliśmy.
Wtedy nauczyłam się jak to łatwo ludzi ocenić nie znając jego domu. Bo nikt nie zajrzał. A nawet jeśli to nie wgłębiał się. Zagaszczał się tyle ile mu wygodnie i wracał do siebie. Nikt nie zapytał jak to jest naprawdę, dlaczego. Może pomóc? Wesprzeć. Nie finansowo, nie. Dobrym słowem wystarczy. Tego nie było. Noe obyło się jednak bez kąśliwych komentarzy i oceny. A teraz, kiedy widzą, że i dobry ciuch jest i chleb razowy, w lodówce wędlina i córka nową zabawkę i do przedszkola prywatnego, drogiego jak diabli, to też stawiają na to, że my niesłusznie, że dlaczego, jak to, że my?

Tak my. Ciężką pracą, wytrwałością, z miłością za pan brat, nerwami i szczęściem, uporem i dążeniem do celu. Wyszliśmy z bagna, któremu nie jeden nie mógłby dać rady. I rata za ratą co miesiąc spływa, chleb posmarowany masłem, z wędliną , pomidorem, z serem. Czasem lody w kawiarni, wycieczka za miasto.

Tego jak pot z czoła ocieramy, ile w środku myśli i strachu, ile jeszcze zer na minusie w kredytach stoi nie widzą. A my nie pokazujemy. Bo i nam są potrzebne chwile wytchnienia, kiedy uśmiech na twarzy gości, kiedy na moment wszystkie zmartwienia i codzienne problemy uchodzą. Kiedy gadamy o pierdołach i sączymy drinki.

Szczęściarą jestem. Bo mam to wszystko. Bagaż doświadczeń dużo mnie nauczył. Mam szacunek do ludzi, wiem co to bieda, co dostatnie życie. Wiem jak smakuje chleb, że słony nie od soli, a od potu. Wiem, że zdrowie i życie łatwo stracić. I miłość,. której się nie pielęgnuje. Doceniam to co mam, nie wymagając za dużo. Potykam się, by znowu wstać. I uśmiecham się do przeszłości. Chociaż trudno było się tego nauczyć.
Mało mamy lat, ale rozumu dużo. I stabilność mnie cieszy, ale nuda zabija. Więc to życie nasze ciekawym nazywam. I teraz wiem, że marzenia moje spełnią się. Ten domek z ogródkiem (chociaż i mieszkanie wystarczy), swój własny i praca z pasji zrodzona. To wszystko gdzieś tam na nas czeka. I kiedyś napiszę Wam tutaj: Zaczynam urządzać własne mieszkanie! Zaproszę na kawę...

I gdy spojrzy ktoś z boku, zobaczy nas takich szczęśliwych, beztroskich, jak trzymamy się za ręce i uśmiechamy do słońca. I pod letnią sukienką trzepoczącą na wietrze gorsetu nie ujrzy i kropel z deszczu ulewnego na twarzy też nie. Bo to tylko nasze.

11 komentarzy:

  1. Witam i zapraszam do konkursu, można wygrać bezkonkurencyjną hulajnogę Mini Micro http://bebeandcompany.blogspot.com/2013/06/bebe-w-nowej-roli.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wczoraj się zapisałam :), mam nadzieję wygrać ;)

      Usuń
  2. Pięknie napisane, sama prawda :)
    Buźka !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach cóż ja Ci mogę napisać!tak strasznie to co przeczytałam moje życie mi przypomina...wierze jednak,ze bedzie tylko dobrze bo musi być!!!a ludźmi się nie przejmujmy oni gadali,gadają i będą zawsze gadać!im sie nigdy nie dogodzi bo tak jak piszesz kiedy jest gorzej to się wyśmiewają a jak jest dobrze to wtedy zazdrość głupie docinki!!!miłość to chyba główna zasługa,ze dajecie radę bo macie siebie i Agatke :*

    OdpowiedzUsuń
  4. jakze mogę sie utozsamiac z tym co napisałas...choć my na prostą wciąż wychodzimy, ale to nasza prosta bez konieczności wdzięczności komukolwiek...i docenić to co mamy i własnymi siłami osiągnęliśmy pozwala!!! najważniejsze że macie siebie i choć może samą miłością nie da się żyć ale ona to wiele by piękne życie mieć...czego wam z całego serca życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My w porównaniu do tego co było to już swoją prostą mamy. Mimo, tak jak pisałam tych kilkudziesięciu tysięcy na minusie i przykrych wspomnień, ale postanowiłam cieszyć się tym co mam. Porównując czasy przeszłe z obecnymi - jestem szczęśliwa na tym etapie :)

      Usuń
  5. Samo zycie. Jak zle, to cie wysmieja i mina lukiem, jak dobrze, beda zazdroscic i obgadaja... I tylko prawdziwi przyjaciele potrafia sie odnalezc w tych dobrych i tych zlych czasach... Dobrze ze macie siebie i wywalczyliscie swoje wlasne szczescie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gosiu już dawno nie czytałam nic tak szczerego,tak prawdziwego,bez zakłamania...Wzruszyłam się,bo czytając widziałam siebie,bo wiem jak to jest jak nie ma dziecku do jedzenia podać...przezyłam to i mam nadzieję,że nigdy nie wróci. Wam z całego serca życzę,tak szczerze jak tylko potrafię,by było już zawsze tylko dobrze,by wszystko szło jak po maśle i byście zawsze mogli na sobie polegać...a obok siebie mieli prawdziwych przyjaciół a nie zakłamane pijawki...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniale napisane! Najważniejsze to iść przez życie z ukochanymi osobami u boku, działają jak korzenie chorniące drzewo przed najmocniejszym wiatrem :) Wszystko da się z nimi przejść! I nawet jak los po tyłku kopie to jednak nie warto się poddawać bo bagaż doświadczeń to niesamowicie cenna rzecz w życiu, którą nie każdy może się poszczycić! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń