środa, 11 grudnia 2013

Daleko nam

Daleko nam do kultury osobistej. Do wyrażenia słowa mniej wulgarnego niż te, które należałoby wypipczeć.

Daleko nam do empatii. By w geście współczucia, objąć, przytulić, pocieszyć, wesprzeć.

Daleko do wzajemnego poszanowania dla inności. Do akceptacji. Bo z tolerancją nam nie po drodze.

Daleko nam do chęci poznania siebie nawzajem.
Bo łatwiej ocenić z góry i skazać niż zapytać, przyjrzeć się bardziej, zastanowić, próbować zrozumieć.

Daleko nam do uśmiechu bezinteresownego.

Daleko by odpowiedzieć Dzień Dobry. Łatwiej spuścić głowę, odwrócić wzrok, udać że nie zauważyliśmy.

Daleko by pomóc.
Prościej palcem wytknąć i wyśmiać.

Daleko nam do przyjaźni. Bo za plecami język świerzbi i krytyką zapluwa.

Daleko nam do opanowania.  Bliżej do wybuchu agresji, emocjonalnego wyładowania emocji.

Daleko nam do wspólnoty. Bliżej do podziałów.

Daleko do zmiany na lepsze. Wolimy stare nawyki. Bez przywiązywania uwagi, że można być bardziej.

Daleko nam do walki o czyjeś dobro. Łatwiej stanąć z boku, popatrzeć, ocenić, skrytykować, ale nie daj Bóg się wtrącić. To nie nasza sprawa.

Daleko nam do wzajemnego szacunku. Bliżej do oplucia, podeptania, szturchnięcia, krzywego spojrzenia, oceny niesprawiedliwej.

Myśli z tego posta towarzyszą mi dość często. Za często. Bo wszystkie zdania wynikają z życia. Z sytuacji, które miałam okazję zaobserwować, w których miałam okazję uczestniczyć.
Jedną z takich sytuacji to ta, kiedy codziennie z uśmiechem na twarzy przekraczamy z Agatką drzwi przedszkola dzieląc się uśmiechem z innymi i witając się z nimi serdecznie. Co otrzymujemy w zamian? Nic. Ocierający się ze mną ramieniem ojciec koleżanki z grupy Agatki udaje, że nie słyszał mojego Dzień Dobry mimo, że patrzył mi prosto w twarz. Mamy skrzętnie chylą głowę w chusty, strzepują włosy na twarz przechodząc bez słowa. Czasem niektórzy spojrzą jak na głupka. Trudno. Idziemy dalej. Mówimy każdemu, uśmiechamy się dalej, chociaż z każdym kolejnym brakiem odzewu ciężej kąciki ust podnieść. Myslę sobie, że może za młoda jestem. Ale na co? na szacunek od starszych? (jak starszych? bo niektórzy przypuszczam trzy pięć lat więcej mają). Może gorszym autem jeżdżę? No nie jest najnowszy. Najgorszy tez nie. Widzę, że starszymi też podjeżdżają na parking przedszkola. Ale czy szata zdobi człowieka?

Druga sytuacja, która zdarza się nagminnie to komentarze w sieci. W blogowym świecie co raz więcej tych niemiłych. Tych, gdzie każdy pomyje na siebie wylewa. Wytyka, docieka, krytykuje. Zresztą nie tylko na blogach. Wystarczy wejść na jakikolwiek serwis informacyjny, czy YouTube. Ilość komentarzy zawsze jest zatrważająca. Powstają potyczki słowne. Nikt się nie powstrzymuje, publicznie bluźnierstwami sypie. Obejrzałam niedawno teledysk do piosenki My Słowianie, zaczęłam czytać komentarze. Zdenerwowałam się, zawstydziłam się, poczułam zażenowanie i... bezsilność, bo wszystkich pouczyć nie dam rady. Nie wytłumaczę każdemu z osobna, że bywają tu dzieci, że szacunek wypowiedzi do drugiej osoby zachować trzeba, że każdy ma prawo słuchać i tworzyć muzykę jaka mu się podoba. Żyjemy w wolnym kraju i skoro ludziom podoba się ten utwór to nie wyzywaj ich za to. Im równie dobrze może nie podobać się Twój styl muzyczny. I miałoby się ochotę zaśpiewać MY Słowianie z brakiem kultury...

Czy tak trudno spojrzeć sobie za kołnierz, zanim wypowiemy się na temat drugiej osoby? Na ile znasz osobę z którą chcesz dyskutować i określić ją mianem? Czy na tyle, by ocenić czy jest zła, czy dobra, czy mądra, czy głupia, czy zasłużyła na to co posiada czy nie? Czy tak ciężko zaakceptować inność drugiego człowieka? Nosi się na kolorowo? Niech nosi! Nosi się na czarno? To nie znaczy, że ćpun! Nosi torebkę za tysiąc złotych? Jeśli nie ukradła to znaczy, że zapracowała sobie na nią. Słucha disco polo? Nie krytykuj, nie oceniaj. Włącz swoją ulubioną płytę i rozkoszuj się nią, bo nikt Cię nie zmusza do polubienia innej. Jest tyle stacji radiowych i tyle  form przekazu, że każdy znajdzie odpowiednie dla siebie, bez wchodzenia sobie w drogę.
Czy nie możemy po prostu uśmiechnąć się do siebie, poznać się bliżej, zaakceptować siebie? Przecież to dobrze, że są różni ludzie. Jest ciekawiej, jest przyjemniej. Bo gdyby w towarzystwie były same poważne osoby to nie byłoby z kim się pośmiać, bo gdyby wszyscy nosiliby się na czarno to było by nudno.

Podnieś głowę, rozejrzyj się. Ten z jedną ręką i ten na wózku, ten biedny i ten bogaty, ten rudy i ten łysy, ten z tatuażem i ten z krzyżykiem, ten ładny i ten mniej przystojny, ten z biurowca i ten ze śmieciarki - oni wszyscy tak jak Ty są ludźmi. I dopóki nie robią krzywdy innym, dopóki nie kradną i nie zabijają, dopóki sprawiedliwi i prawi - Ty nie możesz ich oceniać i krytykować, a tym bardziej ubliżać i krzywdzić!

I nie jest tak, że belki we własnym oku nie widzę, a drzazgi w cudzym się dopatruje, bo staram się być lepszym człowiekiem. Różnie bywa z efektami, ale przynajmniej się staram. I swych starań efekty widzę. Może dlatego co raz częściej zauważam te złe nawyki innych ludzi? Bo kiedyś idąc z nimi za pan brat myślałam jak oni. Nie czułam, że gwoździe które noszę w kieszeni kują. Na szczęście teraz stoję po drugiej strony barykady. Co mnie zmieniło? Wiek? Dziecko? Doświadczenia? Nie wiem. Mam nadzieję, że moja postawa będzie natchnieniem dla innych.

3 komentarze:

  1. Wiesz co, ja mam identycznie z przedszkolem.Zagaduję, uśmiecham się, rozmawiam z innymi dziećmi, kolegami moich przebierającymi się w szatni. A rodzice na mnie patrzą ze zgrozą i ani be ani me... Potem mam wyrzuty sumienia, że może ja za bardzo otwarta jestem a ludzie nie chcą kontaktu. Tak się ucieszyłam jak dzisiaj w sklepie starsza pani zagadała mnie o torebkę, gdzie kupiłam itd. Niby nic, prosta rzecz a tak fajnie pogadać chwilkę z inną osobą, obcą. W Stanach takie rzeczy miałam na co dzień, uśmiech, zagadnięcie, przywitanie, tutaj ponuro i strach się odezwać, sama zaczęłam się zmieniać i mniej się uśmiecham. Od teraz obiecuję poprawę i wracam do "starych" nawyków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj daleko daleko nam do tego co jest codziennością a ameryce ale przecież to nie jest aż takie trudne do zrobienia wystarczy troszkę chęci...ale nie u nas człowiek pozytywnie nastawiony z uśmiechem to od razu dziwny,wariat! ja tam czasem lubię sobie pogadać z obcą osobą! i tak mi się teraz skojarzyło,że wiele dzieci ma to w sobie ta radość spontaniczność i otwartość do innych obcych ludzi...jak Madzia była mała to może z raz tylko jakiś osobnik nie zareagował uśmiechem na jej zaczepki,no żal mi się tej osoby zrobiło!choć i często spotykam dzieci które buca mają...ach uczmy się pogodności od tych wesołych dzieciaczków a będzie dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam Cie od pewnego czasu,bo tak fajnie,milo i normalnie(na plus) u Ciebie..
    PIEKNIE TO NAPISLAS!!!
    Nie mieszkam w Pl,ale wiem o czym piszesz...Za kazdym razem,gdy przyjezdzam,to wlasnie ta obojetnosc,brak usmiechu rzuca sie bardzo w oczy.Taki jeden przyklad:wchodzac z moja siostra do autobusu,powiedzialam "dziendobry",nikt nie odpowiedzial,nawet kierowca,a moja siostra(chyba nawet zawstydzona)powiedziala,ze nikt sie tak nie zachowuje w POLSCE.Ale dlaczego?! :(
    Mam nadzieje,ze kiedys bedziemy bardziej otwartym,usmiechnietym narodem :)
    Pozdrawiam cieplo i RADOSNYCH SWIAT WAM zycze :)

    OdpowiedzUsuń