Powinnam być przyzwyczajona. Powinnam przeżyć to bez większych emocji. A jednak trzeci dzień z kolei ledwo zamykam za sobą drzwi. Pocieszające jest że Ona nie ma z tym problemu. Z niecierpliwością czeka na kolejny dzień, kiedy spotka koleżanki i zacznie zabawę.
Wydawało by się, że jesteśmy weteranami. Agatka przygodę ze żłobkiem zaczęła w dziewiątym miesiącu swojego życia nieprzerwanie kontynuując w przedszkolu, aż do października poprzedniego roku. Zrobiliśmy przerwę bo ciągle chorowała. Przedszkolna dieta pogarszała Jej stan. Uznaliśmy że zasługuje na przerwę przed obowiązkową szkołą i porządną opiekę jaką da Jej tylko... mama.
No i teraz masz babo placek. Ona stęskniona za przygodami przedszkolnymi, znudzona maminym trybem życia bawi się dobrze, a ja zostałam sama z tą zimną kawą w ręku, siedząc w pustym domu. Wiem, wiem. Długo tak nie będzie. Wkrótce dołączy do mnie ktoś kto zajmie większość mojej uwagi, ktoś kto przewróci poukładane w rutynę dni, ktoś kto nie pozwoli mi stać pod drzwiami klasy i podglądać jak Jej/Jego siostra zaczyna szkolny dzień.
Ale dzisiaj mam łzy w oczach i kulę w gardle. Przyzwyczaiłam się do przebywania z Nią 24 godziny na dobę i tęsknię jak cholera.
Haha :D a nie mówiłam!
OdpowiedzUsuń