W ten weekend uczestniczyliśmy w Pierwszej Komunii Świętej mojej Chrześnicy Oli. Aż ciężko uwierzyć, że nie tak dawno trzymałam taką małą kruszynę do chrztu, a siostra sikała ze strachu, gdy dawał mi ją na ręce ;) Wracając do Komunii. Tego dnia niespodziewanie ujawniły się rodzinne talenty. Mojej siostry do florystyki, bowiem sama uplotła Oli wianek z żywych kwiatów, mój do fryzjerstwa (czesałam Olę i siostrę), a Agatki do pozowania i umiejętnego rozśmieszania towarzystwa ;)
Niestety zdjęć mamy dość mało, przynajmniej tych, które chcę umieścić tutaj publicznie ;) Agatka pozowała, ale tylko do zdjęć z innymi członkami rodziny niż jej rodzice ;) Wpychała się do każdego rodzinnego zdjęcia wyginając się to w prawo to w lewo, po czym czmychała jak struś pędziwiatr. Dlatego zdjęcia rodzinne wyglądają tak, że wszyscy uśmiechają się do obiektywu, a Agatka albo stoi wygięta, albo biegnie gdzieś w tle. Pogoda dopisała i to też nie była sprzyjająca cecha tego dnia - tak, tak, bo dzieciaki, gdy tylko mogły wyrwały się spod szponów rodziców wciskających usilnie rosołki i inne mięsidła i pobiegły bawić się na plac zabaw. Agacina przez pierwsze dwie godziny zniknęła jak kamfora. Pojawiała się tylko na chwilę ugasić pragnienie i leciała dalej. Wróciła spocona, zakurzona z wielkim uśmiechem na buzi. Przegryzła tyle co mała mysz i poleciała dalej.
Sama uroczystość kościelna była przepiękna. Proboszcz parafii w Rucianej Nidzie jest niesamowicie przesympatycznym i mądrym człowiekiem. Mszę od początku skierował dla dzieci pierwszokomunijnych. Przekazywał im bardzo dużo mądrości w sposób nie przymuszony, wręcz przeciwnie bardzo chętnie i z ciekawością się go słuchało. Niejednokrotnie rozśmieszył i wzruszył do łez. Ja stałam wzruszona od samego początku mszy, a gdy tylko usłyszałam coś co trafiało dosadnie do mojego serca, to od razu w oczach gromadziły się łzy. Odkąd jest Agatka różne takie życiowe sprawy przeżywam tysiąc razy bardziej, chociaż mój mąż mówi, że mi do płaczu dużo nie trzeba ;P do szczęścia zresztą też ;)
Dzień wcześniej, korzystając z pięknej pogody pojechaliśmy do domu na wsi. Mamy tam swój mały kącik i w lato staramy się tam przebywać jak najczęściej. W tym roku rozbudowujemy mały prywatny plac zabaw na podwórku, bo oprócz małej kupki piasku Agatka nie miała miejsca do zabawy. W sobotę udało nam się zrobić piaskownicę :) Niedługo dojdzie trampolina, huśtawka i inne bajery. Tak szczerze mówiąc mamy cichą nadzieję, że trampolina będzie wyciskaczem wszystkich sił Agaciny, bo póki co to Ona wyciska z nas wszystkie poty zmuszając do ganiania się z nią. Czasem wyręczają nas biedne kury, które Agata gania, gdy tylko pojawią się na horyzoncie. Nie wiem po kim to dziecko ma zamiłowanie do biegania, bo na pewno nie po rodzicach ;) W ciągu dnia przebiega dziesiątki kilometrów. Jak tylko wychodzimy z domu to od razu pada pytanie: "Mogę biegać?", a na placu zabaw, podwórku i gdziekolwiek się da rzuca hasło: "Mamo/Tato, goń!". A my po pięciu metrach biegamy z wywieszonymi językami.
Po komunii Oli przyszedł czas na planowanie i organizację kolejnego ważnego dla nas dnia - urodziny Agatki. Data jest już wyznaczona, miejsce również, nawet fryzjer zamówiony :) bowiem wracamy do fryzury, która w przypadku Agaciny sprawdziła się najlepiej - bob. Planuję przyjęcie właśnie w ogródku, pod gołym niebem :) W razie awarii pogodowej alternatywą zostanie domek. Jednak pozostaję dobrej myśli i już folder "Urodziny" zapełnia się inspiracjami :) Istne szaleństwo ;)
Och, chyba Cię częściowo zmartwię, u mojej mamy stoi duża trampolina dla dzieciaków i moja Oli potrafi na niej skakać godzinami nie okazując choćby minimalnego zmęczenia (no, jest spocona i czerwona, ale nic więcej) i po każdym zejściu nadal ma niesamowicie dużo siły i chęci do zabawy :> ale fakt faktem jak już skacze, to wtedy ma się święty spokój, także na zajęcie dziecka na jakiś czas doskonale się sprawdzi :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHe He :) Dobre chociaż to ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny ten wianuszek!Pięknie się Agatka prezentowała :)
OdpowiedzUsuńściskamy
Prześlicznie z tym wiankiem i u nas też sie urodziki Mki szykuja 25 maja :) ale nie będzie nic większego,bo chce na targi jechac w niedziele do Wrocka... ps wyglądacie świetnie: )
OdpowiedzUsuńPrawda, że wyszedł bardzo ładny! :) O dziwo Ola była jedną z dwóch dziewczynek z wianuszkiem z żywych kwiatów! Myślałam, że odeszło się już od sztucznych wianków.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Oj zazdroszczę tych targów! ;) My też dokładnie 26 obchodzić urodzin nie będziemy, robimy nieco wcześniej bo 22 czerwca. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWianuszek piękny :D
OdpowiedzUsuńW moim mieście ten rok jest bez komunii :d
Pozdrawiamy i zapraszamy do Nas :D
Piękni jesteście, normalnie nic dodać, nic ująć :)))))
OdpowiedzUsuńCzas faktycznie leci jak oszalały. Trzeba się cieszyć każdym dniem.
Ja nawet nie chcę jeszcze myśleć o komuniach córek. Pewno będą miały razem, bo między nimi 2 lata różnicy.