poniedziałek, 16 czerwca 2014

Zakwitały kasztany

1-DSC_0507 1-DSC_0562 1-DSC_0561 1-DSC_0557Czas - kwietniowe późne popołudnie. Miejsce -osiedle na Warszawskiej Pradze. Siedzę w aucie, czekam na Tomka. Agatka śpi. Nudzę się trochę, więc jeszcze uważniej przyglądam się życiu osiedla na którym stoimy. W pewnym momencie niedaleko samochodu przystanęły dwie kobiety i jeden mężczyzna. Nieco zaniedbani, w ręku puszka piwa i papieros. Rozmawiali dłuższy czas. Jedna Pani w wieku około czterdziestu lat, druga niewiele ponad dwadzieścia, Pan około trzydziestu. Dyskutują zażarcie, stoją, popijają, popalają. W ruchu jest zwykły papieros i dodatkowa zwijka. Zaczynam zastanawiać się, czy mają dzieci. Jeśli tak, to gdzie one są, co robią. Jeśli matka stoi na środku osiedla i pali blanta to kto im poda kolację? Środek tygodnia jest, pewnie muszą przygotować się do szkoły, do przedszkola. Kto o nich dba? Zaczęło kropić Pan gdzieś odszedł, po chwili wrócił z dwiema bułkami w torebce. Poszli w jednym kierunku, zniknęli za rogiem.

Po paru minutach pod blokiem stanęła grupa młodych chłopaków. Bluzy z kapturem chronią ich przed deszczem. Rozmowy, śmiech i co chwilę któreś z nich głowę zadziera po kilka łyków piwa. Jeden splunie, drugi odcharknie, trzeci sypnie co chwilę niecenzuralnie. Zaczęłam snuć. Zastanawiać się co by było, gdybym zastała w takiej sytuacji swoje dziecko. Jestem geniuszem w gdybaniu więc wyobraźnia moja się rozbujała. Dodatkowo przechodzące skąpo ubrane dziewczyny wzmogły mój niepokój. Co by było gdyby...

Deszcz się wzmógł, przechodnich ubyło. Antyradio zagrało sentymentalnie. Myśli zaczęły snuć się intensywniej po głowie. Jak uchronić swoje dziecko przed podzieleniem podobnego losu? Czy się da? Czy prośby, groźby, zakazy i nakazy pomogą gdy już w płucach zatańczy "dymek"? Wierzę, że wychowywanie w pewnej idei, w określonych ramach życia kształtuje charakter dziecka. Wierzę, że wychowywanie w kulturze życia, w szacunku do drugiej osoby, a przede wszystkim do siebie poprowadzi moje dziecko właściwą ścieżką.

A jeśli zmieni niespodziewanie kurs, zboczy z drogi czy sumienie odezwie się męcząc o rodzicielskiej porażce? Czy rozum tłumaczyć będzie, że nic nie mogliśmy zrobić? Czy jakakolwiek myśl i tłumaczenia ukoją moje serce?

1-DSC_0497 1-DSC_0498 1-DSC_0500 1-DSC_0502 1-DSC_0512 1-DSC_0516 1-DSC_0519 1-DSC_0522Nie znam dróg nam zapisanych. Nikt nie zna. Postaram się, by jak najdłużej prowadzić swoje dziecko właściwą ścieżką. Jednak kiedy zbłądzi nie odwrócę się. Będę nawoływać do skutku, ile sił, by w próżni zabrzmiał mój głos. Potem podam rękę, przytulę i pomogę wrócić.

...Wrócił Tomek. Agatka spała. Spojrzałam na nią, okryłam kocem. Chłodno się zrobiło. Deszcz nie ustawał, nastał zmrok. Kwietniowy wieczór. Już zakwitały kasztany.

1-DSC_0533 1-DSC_0536

6 komentarzy:

  1. Rany Małgosia! uwielbiam jak piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci!!:***************************

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez czasami poddaję się takim gdybaniom, zastanawiam, analizuję... Wciąż łudzę się, że najważniejszy jest dobry przykład, czas, rozmowa i zaufanie. Najważniejsze by być z tym dzieckiem zawsze bez wyjątku, by być dla niego i kochać z całych sił. Wychowywać, uczyć, świat pokazywać. Ukazywać różne pejzaże i możliwości, zaszczepić chęć marzeń, zdobywania, stawiania sobie celów. Pokazywać różne drogi, rozbudzać zainteresowania, rozkochać w świecie.. Mam nadzieję, że to wszystko sprawi, iż nie będzie podejmować takich błędnych dróg jakie opisujesz, że będzie szanować siebie i swoje życie. Ale co by nie było, to ja zawsze będę obok mojej maleńkiej i wyciągnę tą pomocną dłoń...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ślicznie to napisałaś. Podpisuję się.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to rozwaliłaś mnie na łopatki tym postem...jak ty to napisałaś kochana!! tyle w tym prawdy, a zarazem każdego z nas, myśli, rozterek, życia

    OdpowiedzUsuń